Parafrazując Einsteina jedna z bohaterek bajki powie „Żadna z naszych prób, nie była porażką. Po prostu udało nam się odkryć 10 000 dróg, które prowadzą do innego celu”. W bajce „Dziewczynki – liderki – inżynierki. Bananowy wynalazek.” Pola zaprowadzi nas do Elif – młodej inżynierki z Turcji. Elif będzie próbowała odkryć tworzywo z banana, które może zastąpić plastik. Czy młodej inżynierce uda się opracować dobrą miksturę? Czy 130 nieudana próba zniechęci naszą bohaterkę? Bajka o wytrwałości, przyjaźni, nauce, pomocy i sile młodych dziewczyn.

Do pierwszej probówki lisica Eli wsypała sproszkowanego banana, a do drugiej ekstrakt z cytryny. Następnie biały proszek oraz szczyptę soli i czekała 30 sekund.
Eli zerkała na wielki zegar wiszący tuż przed nią na ścianie. Po 25 sekundach zaczęła odliczać.
– 5, 4, 3, 2… Oj, oj, oj, oj!
Bum!
Mikstura sporządzona przez małą inżynierkę wystrzeliła z probówek. Gęsta lepka maź w kolorze banana rozlała się po biurku.
– Aj! Próba numer 101 zakończona. Banan, proszek i cytryna są zbyt płynne – zanotowała Eli.
Od pół roku Eli przesiadywała w swoim laboratorium urządzonym w garażu. Starała się stworzyć nowy rodzaj plastiku – tworzywo z banana. Miała marzenie, żeby zastąpiło ono zwykły plastik. Dziewczynka wiedziała, jak dużo torebek plastikowych zużywają dzieci i dorośli, co bardzo ją martwiło. Niedawno odkryła, że zwykła torebka rozkłada się w ziemi przez ponad 400 lat!! Tak, tak, dobrze usłyszeliście – całe 400! Nie 4, nie 40, ale 400! Eli postanowiła coś z tym zrobić.
Młoda chemiczka zerknęła na zegarek i aż podskoczyła. Za pół godziny powinny przylecieć jej koleżanki, inżynierki z całego świata. W starej nieużywanej fabryce miał odbyć się najnowszy warsztat. Eli zgarnęła z blatu wcześniej spakowaną torbę z probówkami i pobiegła w stronę miejsca zebrania.

Gdy lisica dotarła na miejsce, niemal wszystkie inżynierki już tam były.
– Hi, Eli, how are you? – pozdrowiły ją z daleka po angielsku koleżanki.
– Hello Susi! Goede morge, Ola! Bonejour! – wołały kolejne inżynierki z Indii, Holandii i Mali.
– Cześć Eli! – zawołała Pola, przytulając lisicę skrzydłem.
– Cześć Pola! Jak cudownie Cię widzieć! Ooo? A kto to? – spytała lisica na widok stojących obok Poli nieznajomych, pieska i kotki.
– To moi przyjaciele – Tola i Urwis. Obiecałam im, że będą mogli przylecieć dziś ze mną i na własne oczy zobaczyć, jak powstają wynalazki. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko…
– No jasne, że nie mam. Każda nowa osoba to szansa na nowy pomysł!
Eli należała do klubu ekoinżynierek podobnie jak Pola. Dziewczyny wybierały jakiś ważny temat i raz na pół roku spotykały się, by wspólnie pracować nad nowatorskim rozwiązaniem. Tym razem to ona miała przedstawić temat.
– Eli, powiedz, co dziś robimy? Nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, co wymyśliłaś – zawołała Fatma-szop pracz i wyjęła z torebki żółtą, kwiecistą kulę. Podrzuciła nią delikatnie, a ona przeobraziła się w świetlistą chmurę. Była to chmara świetlików rozświetlających pomieszczenie!
– Dzięki świetlikom będziemy mieć jasno – wyjaśniła z zadowoleniem. Ostatnio wymyśliłam, jak je bezpiecznie transportować i raz na jakiś czas zachęcać do rozświetlania mieszkania.
– Super! Świetny pomysł! – zawołały koleżanki z uznaniem.
– Patrzcie, co ja wymyśliłam! – krzyknęła entuzjastycznie Ola. Mały królik wyjął z torby poduszkę i usiadł na niej, następnie klasnął w dłonie i zawołał „Huśtawka!”.
Jak na komendę poduszka wzniosła się i zaczęła przemieszczać raz do przodu, raz do tyłu. Zachowywała się jak prawdziwa huśtawka!
– Ale ekstra! – zawołały zachwycone dziewczyny.
– No! Też tak myślę! Poduszka jest świetna dla małych dzieci. Jeśli podczas spaceru dziecko jest zmęczone i chce odpocząć, wystarczy zdjąć plecak i zamienić go w poduszkę. Potrafi się ona huśtać, podskakiwać, ale i płynąć tuż nad powierzchnią! Szkoda, że nie odkryłam tego, jak byłam jeszcze mała! – zaśmiała się Ola.
– A jak to działa? Dzięki czemu unosi się? – dopytywały inżynierki.
– Poduszka magazynuje energię słoneczną, a później przetwarza ją w prąd wstępujący, który unosi poduszkę.
– Czad! Super!
– Eli, powiedz, co dla nas wymyśliłaś? Czym będziemy się zajmować? – spytały dziewczyny.
Eli zmartwiła się. Nie była pewna, czy zadanie okaże się wystarczająco ciekawe dla jej koleżanek. Mimo to wyjęła ze swojej walizki kilka probówek i proszków oraz plastikowych torebek i pojemników z różnymi maziami.
No to muszę Wam się przyznać, że mam problem… – zaczęła Eli niepewnie.
– Nie problem, a raczej wyzwanie – przerwały jej wesoło koleżanki. – Każdy nowy wynalazek zaczyna się od wyzwania. Mów śmiało, razem coś wymyślimy! – dodały wesoło inżynierki.
Eli rozpogodziła się, słysząc zapewnienie o wsparciu.
– Chciałam stworzyć ekotorbę, która będzie wytrzymała i nie przerwie się podczas wkładania do niej owoców i warzyw. Po prostu taką torbę, która mogłaby zastąpić plastikowe.
– O, wreszcie coś pożytecznego! – zawołała z uznaniem Fatma.
– Oh… cieszę się, że też tak uważasz. Jak wiecie, torebki foliowe bardzo zanieczyszczają nasze środowisko. Codziennie powstaje wielka góra śmieci z samych torebek plastikowych! One się nie rozpuszczają, nie roztapiają i nie rozpadają. Nie zmieniają się przez setki lat, lecz pozostają jako śmieci na naszej planecie. Chciałabym sprawić, aby stały się niepotrzebne, a w ten sposób wreszcie je zlikwidować.
– Żeby to było możliwe, musisz stworzyć coś, czym można je zastąpić – zauważyła Pola.
– No właśnie. I to jest moje wyzwanie. Dziś zakończyłam 101 próbę stworzenia bioplastiku. Niestety bez rezultatów. Substancja jest za rzadka, za gęsta albo bardzo nietrwała. Kilka dni temu uzyskałam torebkę, ale po delikatnym dotknięciu od razu się przerwała. Może któraś z Was ma jakiś pomysł, co dodać, żeby była trwała?
Eli wyjęła z torby dwie probówki napełnione żółtą mazią. Obydwie pachniały jak banan i niestety zupełnie nie przypominały plastiku.

– Może trzeba zwiększyć temperaturę? Jak wyparuje więcej wody, to substancja będzie gęstsza… – jedna z koleżanek przedstawiła swój pomysł.
Maja wyjęła dwie dmuchawy ognia i przystawiła do probówek.
– Odsuńcie się! Daję ognia! – krzyknęła.
Dziewczynki aż odskoczyły od gorąca, kiedy dwie dysze niemal buchnęły ogniem. Maź w probówkach zagotowała się i zrobiła brązowa – wyglądała na przypaloną. Nie zmieniła się niestety w plastik.
– No to dałaś czadu! – zaśmiały się inżynierki.
– A może trzeba dodać trochę mąki ziemniaczanej? – zasugerowała Pola. – Mąka ziemniaczana zmienia kompot w kisiel, więc może zmieni bananową papkę w coś gęstszego?
Pola wsypała do drugiej probówki mąkę ziemniaczaną i zamieszała. Substancja wyszła gęstsza, ale z dużym trudem można było ją wyjąć z probówki. Gdy wreszcie się udało, rozpadła się jak mąka.
– Wiem! – zawołała Sumi, widząc, że poprzednie próby nie zadziałały! – Dodajmy trochę ekstraktu E 45!
Sumi wyjęła z torby tajemniczy czerwony proszek, wsypała go trochę do probówki, zamieszała i…
Bam!
Mikstura wybuchła, a lepka czerwona ciecz wczepiła się we włosy Sumi.
– Hu, hu, hu! Niezła odżywka na włosy! Sama się nakłada! – zaśmiała się Pola.
Przez kolejne 3 godziny inżynierki dodawały, odejmowały i mieszały kawałki bananów, ziemniaków, kolorowych galaretek i kleików. Nowatorskie mikstury to wystrzeliwały, to spadały na inżynierki. Na tablicy, po kolei, pojawiały się numery 101, 102, 103, 104, 105. Wszystkie próby zakończyły się rezultatem innym niż oczekiwano. Wreszcie nastał wieczór. Cały blat pokryty był lepką kolorową breją. Włosy, sierść i pióra naszych inżynierek stały się już niebiesko-biało-zielone. Wydawało się jednak, że inżynierki nie przybliżyły się ani o krok do poznania receptury na bioplastik.
– Eh, kochane. Kończymy na dziś. Odpocznijmy, a jutro posprzątamy, na dziś już wystarczy. Podjęłyśmy aż 134 próby. Wszystkie niestety zakończone niepowodzeniem…
– Ależ Eli, to nie były niepowodzenia. To były 134 próby zbliżające nas do odkrycia czegoś nowego! – pocieszały ją koleżanki.
– Jak mówił Einstein „To nie była porażka. Po prostu udało nam się odkryć 10 000 dróg, które prowadzą do innego celu”.
Dziewczyny roześmiały się. Wiedziały, że każde odkrycie wymaga czasu. Gdyby zrezygnowały po 10 lub 100 próbie, nigdy niczego nie udałoby im się osiągnąć. Czasami trzeba zrobić 1 000, a nawet 10 000 prób, żeby dotrzeć do celu.
Wieczór spędziły na rozmowach o kosmosie, energii i nowo odkrytych gatunkach zwierząt. O bioplastiku już nie wspomniały.
Następnego dnia wszystkie wstały wcześnie rano i pobiegły do tajnego laboratorium.

Nawet nie wiecie, jakie było ich zdziwienie, gdy zobaczyły, że wszystko zostało sprzątnięte. Każde stanowisko było czyste, probówki umyte, pudełka pozakręcane, a substancje ułożone alfabetycznie od A do Z.
– Ojej! Co tu się stało? Kto to wszystko uporządkował i posprzątał? – spytała Eli, patrząc na inżynierki.
Wszystkie pokręciły przecząco głowami.
– Nie żartujcie! Któraś z Was musiała to zrobić! Przecież samo się nie sprzątnęło…
– Miaaaał! To my… – nagle wyłoniła się zza filaru Tola.
– Tola, ty tutaj? – spytała zdziwiona sówka.
– Hau, hau! – zawtórował jej piesek. – Serwus inżynierko! To my wszystko sprzątnęliśmy. Ponieważ z Tolą wcześnie wstajemy, postanowiliśmy Wam pomóc i sprzątnąć wszystko, zanim przyjdziecie. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko. Staraliśmy się ułożyć wszystko zgodnie z opisami i nic nie napsocić.
Inżynierki wyglądały na zdziwione, ale i bardzo zadowolone.
– Urwisie, jesteście kochani! – zawołała Eli. – A powiedz, gdzie wyleliście te wszystkie mikstury, które lepiły się na stołach?
– Mikstury? Wylaliśmy? – niepewnie spytał Urwis.
– No tak. Te galaretki i mazie są na bazie banana. Można ich użyć jako nawóz do ogródka.
Urwis popatrzył na Tolę, a ona na niego. Wyglądało to tak, jakby nie wiedzieli, o co Eli pyta.
– Urwisie, czy Ty znów coś nałobuzowałeś? – spytała przestraszona sówka. – Czy wylaliście te substancje w jakieś dziwne miejsce?
– Ależ nie! My tu tylko posprzątaliśmy. Jak przyszliśmy, nie było tutaj żadnych galaretek, glutów czy czegoś lepkiego. Naprawdę!
– Urwis mówi prawdę! – przytaknęła Tola – Na stołach i obok stołów były rozrzucone małe i duże kolorowe arkusze jakiegoś papieru czy folii. Wszystkie zdjęliśmy z biurek i ułożyliśmy tam, obok ściany.
– Nie wiedzieliśmy, który arkusz Wam się dzisiaj przyda.

Inżynierki popatrzyły w drugi róg.
Faktycznie, na podłodze ułożone były białe, zielone, niebieskie i wielokolorowe arkusze. Jedne grube, inne cienkie. Wszystkie trochę szeleszczące i bardzo trwałe.
– Eureka! – zawołała Elif i aż podrzuciła z radości Polę. – Mamy bioplastik! Mamy recepturę! To działa!
– Wystarczyło trochę czasu, a nasze substancje zmieniły się w plastik! Myślałam, że wciąż brakuje jakiegoś składnika, a tym składnikiem był po prostu czas. Dziewczyny, ale fantastycznie!
I tak kończy się, a raczej zaczyna, historia Elif – odkrywczyni bioplastiku.
Bajka została napisana na podstawie prawdziwych wydarzeń. Elif – 16 letnia Turczynka – w 2013 roku wymyśliła biodegradowalny plastik. Widząc, jak dużo plastiku używają ludzie, chciała coś zmienić. Wiedząc, jak wiele skórek od bananów – bogatych w skrobię – wyrzuca się każdego roku, postanowiła połączyć te fakty. Przez dwa lata pracowała nad recepturą umożliwiającą stworzenie tworzywa z banana. W 2013 roku wygrała konkurs Google Science in Action. Obecnie bioplastik jest na etapie wdrażania w skali globalnej.
Pytania do uważnego słuchacza
- Dlaczego Elif chciała wymyśleć tworzywo mogące zastąpić plastik?
- Z czego mała inżynierka starała się zrobić bioplastik?
- Jakie wynalazki wymyśliły jej koleżanki inżynierki?
- Czy inżynierki poddały się po pierwszym dniu prób i eksperymentów?
- Jakimi słowami inżynierki podtrzymywały się na duchu?
- Czy Elif udało się stworzyć bioplastik?
- Czy myślisz, że trudno jest nie rezygnować z celu i nie poddawać się mimo trudności lub niepowodzeń?
- Jak myślisz, jakie cechy charakteru Elif pomogły jej w osiągnięciu celu?