Dla tych z Was, którzy ciekawi są, czym się skończyła niesamowita przygoda naszych bohaterów w noc Wigilijną na Ukrainie, proponujemy drugą część bajki o prawosławnym Bożym Narodzeniu.
Po tym jak Tola spadła z dachu i nie można jej było ocucić, babcia Amalia postanowiła zabrać małą kotkę i jej przyjaciela do swojego domu. Miała nadzieję, że ciepło i zapach potraw ocucą małego gościa.
W domku babci Poli panował niezwykły gwar. Wraz z Tolą i Urwisem do babci Amalii przybyły bowiem niemal wszystkie sowy obecne na dachu. Przybył wuj Sasza ze Lwowa (w ogromnych okularach), kuzyn Kajtek z Krymu z dwójką młodszych braci, szalona ciocia Tatiana z Kijowa z bujnymi piórami, które zafarbowała na różowo oraz kilkoro innych kuzynów i kuzynek Poli.
Wszyscy chcieli pomóc. Wszyscy też chcieli przy okazji skosztować przysmaków ukraińskich, które babcia Amalia przygotowała na czas Wigilii Bożego Narodzenia.
Tuż obok łóżka Toli stał stół, na którym babcia Amalia postawiła kutię, pampuszki (bułeczki), barszcz ukraiński, pierogi z serem i szuliki z miodem (typowe ciasteczka) oraz kompot z suszonych owoców. Unoszący się zapach był nieziemski.
– Mій дорогий [Mi dorogij] (Moi drodzy), może dajmy jej do powąchania trochę imbiru – zagrzmiał głos wuja Saszy, który jednym skrzydłem poprawiał okulary, drugim zaś wybierał największy z pierożków leżących na stole.
– Wujku, chyba zwariowałeś! – krzyknął Kajtek odrywając się od ziaren kutii – imbir to chyba działał w czasach, w których babcia Amalia była dzieckiem.
– No, wiesz? – obruszyła się babcia, która nie lubiła, jak wypominało się jej wiek.
– Ależ wuj ma świetny pomysł – zaskrzeczała ciotka Tatiana nalewając kompot z suszu – ja na przykład robię napar z imbiru, jak chcę, żeby moje piórka na głowie się podniosły. To lepsze niż lakier do włosów!
– Coo? – zdziwili się wszyscy odrywając dzióbki od wigilijnych potraw.
– Ależ skoro działa na moje piórka, to jak zaparzymy więcej imbiru, może zadziałać równie dobrze na kotkę! – odparła ciotka poprawiając bujne, różowe piórka na głowie.
– No nie wytrzymam z Wami! Jaki imbir?! Niech ciotka sobie unosi piórka naparami. Podobno pocieranie włosów balonem działa równie dobrze. Tej małej kotce przydałby się po prostu doktor. Sądzę, że zamiast robić napary z ziół, lepiej zawołać doktora i sprawdzić, czy to nie jest coś poważnego. – powiedział stanowczo Kajtek.
Wszyscy zaczęli znów nawzajem się przekrzykiwać.
Cisza! – krzyknęła wreszcie babcia Amalia i nagle zrobiło się cicho jak makiem zasiał – Sądzę, że to czego potrzebuje Tola, to chwila ciszy i spokoju. Kochani dziękuję za Waszą troskę i nocne czuwanie. Za chwilę będzie wschód słońca, a jak nakazuje Wigilijna tradycja, powinniśmy się rozejść przed wschodem. Na jutro zaproszę doktora i zobaczymy, co dalej zrobimy.
Ptaki nie były zadowolone z nagłego przerwania uroczystości. Szanując jednak prośbę babci powoli rozeszły się do swoich domów.
Urwis aż do świtu nie spał i zmieniał Toli okłady na główce. Kotka niestety nawet się nie poruszyła.
Następnego dnia z samego rana do drzwi zapukał doktor Sasza.
Proszę! – zawołała babcia Amalia, zaś Urwis tak się ucieszył, że od razu wyrwał się do drzwi chcąc je otworzyć.
-AAAAA!!! – rozległ się nagle krzyk Pana doktora.
– AAA! Hał hał – zawtórował Urwis, który niespodziewanie oberwał torbą lekarską po głowie.
– Pomocy, potwór! – krzyknął ponownie Pan Sowa wciąż okładając Urwisa swoją torbą lekarską.
– AAA, proszę się uspokoić! – rozgniewany Urwis złapał doktora za teczkę, przerzucił go do środka pomieszczenia i przygniótł łapą – proszę się uspokoić, przecież Pana nie zjem! – warknął Urwis.
– Matuchno najsłodsza, Sasza, uspokój się. Urwis, zostaw Pana doktora!
Babcia sowa rozdzieliła swoich gości i już spokojniej dodała:
-Tak, prawda, powinnam była Pana uprzedzić…, że… wzywam Pana po poradę dla kota… i że w domu obecny będzie też pies…, ale bałam się, że mógłby Pan wtedy nie przybyć.
– Dla kotki? To tutaj jest jeszcze kot? – spytał przerażony Pan Doktor, planując już ucieczkę z dziupli Babci Amalii.
– Oj, doktorze, a co w tym dziwnego, że dla kota? – spytała, udając zdziwienie Babcia Amalia. – W końcu każdy, niezależnie od tego, czy jest psem, kotem czy sową, ma prawo do opieki, gdy jest chory, prawda? – łagodnie spytała Babcia, podając mu herbatkę z melisą.
– Taaak, oczywiście – niepewnie odparł Pan Doktor. Wiedział, że Babcia Amalia ma rację, ale czasami łatwiej mówi się o równości, niż wszystkich równo traktuje…, tym bardziej jeśli chodzi o kota lub psa. Wzrokiem wciąż szukał drogi ucieczki…
Dopiero po kilku minutach oraz po poczęstunku kutią Pan Doktor dał się trochę udobruchać. Zbliżył się do łóżka kotki i wyjął ze swojej teczki słuchawki, ciśnieniomierz i różne środki lecznicze. Długo badał Tolę, a wreszcie dał jej kilka lekarstw do wypicia.
– Kotce potrzebny jest spokój. Nie wiem, dlaczego jeszcze się nie obudziła. Upadek był, jak mówicie, z wysoka, ale ja nic niepokojącego nie widzę. Poza tym, że się nie budzi… Uważam, że trzeba jednak czekać.
Pan Doktor ukłonił się i wyszedł, na wszelki wypadek omijając Urwisa szerokim łukiem.
Przez kolejne trzy dni Babcia Amalia, Pola i Urwis na zmianę czuwali przy Tolci. Kotka zaczęła chudnąć w oczach, gdyż nie jadła, poza tym wciąż nie odezwała się ani słowem. Babcia przygotowywała coraz to lepsze świąteczne specjały – m.in. różne kiełbasy, okorok (golonkę pieczoną w cieście z owocami), chołdeć (zimne nóżki) i świeżą kutię. Na zmianę podtykali Toli kolejne smakołyki pod nos, ale nie doczekali się żadnej reakcji.
Wreszcie, czwartego dnia, Babcia wstała z łóżka o świcie, delikatnie obudziła Polę, złapała ją za skrzydło i obie cichutko poszły do drugiego pokoju. Starały się nie obudzić Urwisa.
– Pola, kochanie, powiedz, czy wzięłaś ze sobą kompas, który Ci podarowałam? – spytała cicho.
– Tak, Babciu, mam go tutaj – odpowiedziała sówka i wyciągnęła go przed siebie.
– Poluniu, chyba już najwyższy czas, żebyś się dowiedziała, że nie jest to zwykły kompas – powiedziała Babcia.
– Och, ależ wiem. To kompas przekazywany u nas w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu zawsze wiemy, jak wrócić do domu – Pola wyrecytowała to, co usłyszała jeszcze w dzieciństwie.
– Tak, masz rację – z uśmiechem przytaknęła Babcia. – To jednak nie wszystko. Musisz wiedzieć, że ten kompas ma jeszcze jedną magiczną moc… Popatrz.
Babcia wyjęła kompas z łapki Poli, potarła go trzykrotnie i, podrzucając go wysoko, wypowiedziała tajemniczą formułkę.
– „Wszystko, co dobre, wszystko, czego nie znamy, niech pojawi się teraz, bo na to czekamy” – wyszeptała.
Kompas zaczął wirować coraz szybciej, aż pojawiła się wokół niego złota, lśniąca chmura. Pola nieco się przestraszyła i cofnęła o dwa kroki.
– Nie bój się, wnusiu, все в порядку [wsje w porjadku] (wszystko w porządku). Jak powiedziałaś, to jest magiczny kompas, który od pokoleń należy do naszej rodziny. Wystarczy, że w tej chwili powiedziałabyś, gdzie chcesz się znaleźć, a kompas przeniósłby Cię tam w okamgnieniu. Jeśli będziesz chciała wrócić, wystarczy, że wypowiesz „Wszystko, co dobre, wszystko, czego nie znamy, dziś już żegnamy i do domu wracamy”.
Babcia schwyciła jednak kompas szybkim machnięciem skrzydła i poczekała, aż jasna chmura zniknie.
– Uważam, że jeśli Toli nie pomaga spokój i cisza, to musicie ją zabrać gdzieś, gdzie może znowu ją coś tak przestraszy, jak upadek z dachu… Może dzięki temu ponownie się wybudzi. Za kilka dni w dalekich Chinach będzie obchodzony chiński Nowy Rok. Na ulice wyjdą smoki ziejące ogniem, wszędzie będzie słychać bębny i wystrzały. To może być jedyna szansa, żeby obudzić Tolę…
– Smoki? Ogień? – Pola aż zadrżała. – Babciu, nie wiem, czy to dobry pomysł… – odpowiedziała niepewnie.
– Kochanie, jeśli chcesz uratować swoją przyjaciółkę, jest to chyba jedyna szansa – przekonywała Babcia.
– Przyjaciółkę? – Przez to całe zamieszanie Pola nawet nie zdążyła powiedzieć Babci, że Tola i Urwis to jedynie nowo poznani znajomi, a nie przyjaciele. Chciała coś dodać, lecz nagle…
– Ja polecę! Hau, hau! – zaszczekał Urwis, wychylając głowę przez uchylone drzwi do pokoju.
– Och!!! – przestraszyła się Babcia Amalia. – Czy widziałeś, co robiłyśmy? – spytała.
– Tak, ale bez obaw, nikomu o tym nie powiem – warknął Urwis. – Tola to dla mnie najważniejsza osoba na świecie, więc jeśli spotkanie ze smokiem może jej pomóc, to ja chętnie tam polecę.
Pola spoglądała niespokojnie to na Babcię, to na Urwisa, gdyż jeszcze pięć dni temu myślała, że spędzi tu spokojne i rodzinne prawosławne Boże Narodzenie…
Po kilku minutach rozmowy Babcia spakowała trojgu podróżnikom niewielką wałówkę na drogę – ukroiła chleb, a w chustkę zawinęła pyszne mięsa i słodką kutię – a następnie pomogła sówce i psiakowi przenieść kotkę z łóżka i włożyć do plecaka.
Wreszcie wszyscy byli gotowi do pierwszego lotu.
– Bardzo Pani dziękuję za pomoc – powiedział Urwis. – Jak pewnie się Pani domyśliła, Tola jest z zagrody tatarskiej, muzułmańskiej, a mimo to przygarnęła nas Pani i wciąż nam pomaga… naprawdę dziękuję – dodał.
– Oj, kochany, niezależnie od tego, czy ktoś jest prawosławnym czy muzułmaninem, psem, kotem czy sową, każdy zasługuje, by traktować go z szacunkiem, by pomóc mu w potrzebie. Nie zrobiłam nic wyjątkowego. Dobrze, dzieciaki, koniec tego gadania – dodała nieco speszona.
Pola wzięła kompas i…
Gdzie dotrą? Kogo spotkają na swojej drodze? – Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w kolejnej bajce…
Pytania do uważnego słuchacza
- Jakie potrawy przygotowała babcia Amalia na Wigilię?
- W jakim języku rozmawiali ze sobą kuzyni Poli?
- Dlaczego Pan doktor nie chciał zbadać kotki?
- Czy babcia Amalia przekonała Pana Doktora, że każdy ma prawo do tego, by otrzymać pomoc lekarską?
- Co magicznego wydarzyło się w pokoju babci?
- Co może zbudzić Tolę ze snu?
Słowniczek
kutia
Jedna z 12 tradycyjnych, wigilijnych potraw kuchni ukraińskiej podawanych w święta Bożego Narodzenia. Kutia składa się z maku, pszenicy, bakalii, miodu, orzechów i rodzynek. W ramach jednego z zadań poniżej znajdziesz przepis na kutię. Możesz spróbować przygotować ją samodzielnie.
Kolach
Chleb, który tradycyjnie podaje się na Boże Narodzenie. W niektórych domach obowiązuje tradycja łamania się chlebem – jak w Polsce opłatkiem.
Okorok
Okorok to golonka, czyli tłuste mięso wieprzowe, które zapieka się w cieście z owocami oraz przyprawami. Podaje się ją na gorąco.
Chołdeć
Chołdeć to potrawa przypominające polskie zimne nóżki. Gotując rosół, do wywaru dodaje się czosnek, liść laurowy i cebulę, aby nieco zaostrzyć jego smak. Przygotowany wywar miesza się z żelatyną, a następnie rozlewa na talerze lub w miseczki. Zwykle podaje się go z octem, cytryną lub chrzanem.