
Troje przyjaciół ruszyło w stronę grupy turystów, próbując wmieszać się w tłum. Strażnik podążył za nimi. Minęli jedną grupę, ale strażnik był tuż za nimi. Minęli drugą grupę, lecz on nadal był blisko. Wreszcie, przedzierając się przez trzecią grupę turystów, Pola pociągnęła Urwisa i Tolę w swoją stronę. Pod schodami prowadzącymi na mównicę znajdowały się trzy otwory. Poszukiwacze skarbów wskoczyli do jednego z nich, przebiegli pod schodami i skryli się z ich drugiej strony. Nagle stanęli jak wryci niemal naprzeciwko bogato zdobionej niszy. Był to dawny Mihrab – w meczetach wskazuje on kierunek, w którym muzułmanie powinni się modlić. Nic dziwnego, że każdy chciał go zobaczyć, a na nieszczęście naszych przyjaciół stał przed nim tłum turystów.
– Ufff… było blisko – wydusiła lekko zasapana Pola. – Wydaje mi się jednak, że tutaj wcale nie jesteśmy bezpieczniejsi. Patrzcie, ile tu jest ludzi! Na pewno za chwilę pojawi się jakiś ochroniarz. Co dalej? – martwiła się sówka. – Jeśli spróbujemy wrócić pod kolumnę, tamten strażnik rozpozna nas i schwyta.
– No tak, ale z tej pozycji nie znajdziemy Anioła. Nawet nie wiemy, gdzie jest – na suficie, kolumnie, podłodze? – zaszczekał Urwis.
– Jest! – pisnęła nagle Tola.
– Co?! Kto?! Strażnik? – krzyknął nerwowo.
– Nie, nie strażnik! Jest Anioł!
Wznieśli oczy ku górze i zauważyli, że dokładnie między miejscem, w którym stali, a płaczącą kolumną widnieje fresk przedstawiający niebieskiego Anioła.
– Bingo! – krzyknęli uradowani.
– Tak, ale co dalej? – ponownie spytała Pola i jeszcze raz zaczęła recytować wskazówkę:
Stań pod aniołem, lecz nie czekaj, aż coś nieziemskiego się zdarzy,
Zamień kamień w klucz, który prowadzi do podziemnych korytarzy.

– No dobrze… To co? Ryzykujemy i biegniemy pod anioła?
– 3, 2, 1… start!
Przyjaciele w jednej chwili zaczęli biec w kierunku figury, a po kilku sekundach znaleźli się tuż pod nią. Każde z nich nerwowo rozglądało się dookoła, pragnąc odnaleźć miejsce, gdzie kamień mógłby zamienić się w klucz.
Nagle Pola spojrzała na podłogę i doznała niemal olśnienia.
– Tolcia, dawaj kamień. Patrzcie pod nami jest otwór, chyba takiej samej wielkości jak nasz marmur. Spróbujmy go tu przymierzyć.
Tola, nie zwlekając, od razu włożyła kamień w szczelinę i nagle…
Mozaika nagle zaskrzypiała, a część elementów zaczęła przesuwać się do dołu. W jednej chwili podłoga zapadła się, a troje przyjaciół wpadło do tajemniczego podziemia. Okazało się, że kamień poruszył mechanizm ukrytej zapadni. Wszystko trwało raptem kilka sekund i na szczęście nikt w pobliżu nie zwrócił uwagi na to, co się wydarzyło.

– Aaa! Gdzie jesteśmy? – spytała przestraszona Tola.
– Nic nie widzę! – dodał Urwis.
W mroku można było dostrzec jedynie świecące się oczy grupki przyjaciół.
– Uspokójcie się, ja dobrze widzę w ciemności – powiedziała opanowana jak zawsze Pola. – Obok nas wisi chyba pochodnia. Urwis, podaj zapalniczkę, zapalimy ją i zrobi się widniej – dodała.
Zgrzyt, zgrzyt – sówka rozpaliła pochodnię i podziemia się rozświetliły. Przyjaciele stali w ciemnej, zimnej i wilgotnej komnacie, z którą połączony był tylko jeden, równie zresztą ciemny korytarz.
– No to chyba znaleźliśmy podziemne korytarze, o których czytaliśmy w wierszu… Urwis, podaj mi mapę. Jeśli to faktycznie mapa do skarbu, musimy podążać zgodnie ze wskazówkami – powiedziała Pola.
Już po chwili zwierzaki odważnie przemierzały ciemny korytarz. Minęły raptem kilka zakrętów, gdy nagle korytarz urwał się, a oni ujrzeli podziemną rzekę… a raczej podziemny zalany korytarz.
Obok ściany przymocowana była niewielka łódka.
– No to chyba nie ma wyjścia. Dalej musimy podążyć kanałem. Urwis, Tola, wskakujcie do łodzi. Popłyniemy – powiedziała zdecydowanym tonem Pola.

Kiedy już wszyscy znaleźli się w łodzi, sówka przekazała Toli pochodnię, a sama wyjęła z kieszeni kompas.
– Jeśli działoby się coś niebezpiecznego, kompas zabierze nas do domu. Tola, uważaj na pochodnię, żeby nie zgasła. Urwis, wiosłuj powoli – poradziła przyjaciołom.
Urwis zaczął wiosłować, a Tola oświecała drogę i już po chwili wszyscy poczuli się nieco pewniej. Kotka nawet zaczęła nieśmiało wychylać się z łódki, aby lepiej oświetlić trasę. Nagle Pola zawołała:
– Patrzcie na ścianę! Tu jest wyryty taki sam znak jak na naszej mapie! Chyba jesteśmy na dobrej drodze.
– Gdzie? – spytali równocześnie Urwis i Tola.
Nie zdążyli jednak dostrzec znaku, bo łódka nagle zakołysała się dość niebezpiecznie. Tola, chcąc zobaczyć symbol, przekręciła się w prawo, straciła równowagę i… chlust! Wpadła prosto do wody, a razem z nią pochodnia. Znowu byli pogrążeni w ciemnościach.
– Aaa! Ratunku! Nie lubię wody! Urwis, ratuj! – krzyczała mokra i przestraszona kotka.
Pies zdołał delikatnie chwycić ją za kark i wciągnąć z powrotem do łódki, ale pochodni nie zdołał już uratować.
– No i pięknie! – zawołała zdenerwowana Pola. – Czy Ty zawsze musisz się wszędzie wpychać? Teraz nie tylko nie widzimy korytarzy, ale także symbolu. Nawet nie wiemy, co to jest… taka dziwna ręka. Nie wiem, jak mamy znaleźć jakikolwiek skarb w takich ciemnościach – dodała ze złością.
– Przepraszam. Poluniu, ja naprawdę nie chciałam – speszyła się Tola. – No ale jeśli symbol na ścianie jest taki sam jak ten na mapie, to przecież jest ręka Fatimy… – powiedziała Tola.
– A skąd wiesz? – ostro spytała Pola.
– No przecież widziałam mapę. Nie pytaliście o ten symbol, więc nie mówiłam. Dla nas muzułmanów ręka Fatimy to symbol szczęścia. Ręka ma nas ochronić przed złem.
Pola tylko westchnęła i powstrzymała się od komentarza.
– No dobra, Urwis, to płyniemy w ciemności. Za chwilę przyzwyczaimy się do mroku. Liczę korytarze… Pierwszy, drugi… za chwilę będzie trzeci, a później skręcimy w prawo – cicho powiedziała sowa.
Kiedy pokonali ostatni zakręt, droga nagle rozszerzyła się, a do podziemi zaczęło wpadać światło. Po chwili przyjaciele znaleźli się w ogromnej podziemnej komnacie. Z góry, przez niewielkie otwory w skale, wpadało światło, rozświetlając całe pomieszczenie.
– Ojej, jak tu pięknie! – zachwyciła się Tola.
Wyskoczyli z łódki i zaczęli rozglądać się dookoła.

– No to gdzie ten skarb? – głośno zawołał Urwis. – Już nie mogę się doczekać, aż go znajdziemy!
Nagle ich oczom ukazał się niewielki drewniany kufer pośrodku komnaty.
– Oooo! To pewnie skrzynia ze złotem! – zawołał rozmarzony.
– Albo z diamentami i rubinami! – krzyknęła Pola.
– Otwierajmy! – zaszczekał psiak i podbiegł do niej.
Nie czekając na koleżanki, otworzył wieko i…
I zobaczył, że na dole skrzyni leży tylko jakiś mały kamień oraz list.
– No nie, chyba ktoś tu był przed nami i zabrał skarb – fuknął zezłoszczony.
Pola i Tola zawiedzione dobiegły do skrzyni.
– Masz, Tolka, przeczytaj, bo to też jest po turecku – powiedział podłamany Urwis.
Moi drodzy,
W Wasze ręce przekazuję największy skarb, jaki otrzymałem od mego stryja.
Był on znanym tureckim podróżnikiem, który zjechał Europę, Azję i pół Afryki. Pod koniec życia sprzedał cały swój majątek, kupił kawałek złota i we wszystkich znanych mu językach świata kazał napisać: „Największym skarbem, jaki otrzymałem od życia, był drugi człowiek. Wtedy religia, rasa i pochodzenie są nieważne – jeśli potrafisz patrzeć sercem”.
Stryjek poprosił mnie, aby ten kawałek wygrawerowanego złota umieścić w najwyższym punkcie Hagii Sophii. Za moich czasów było to niemożliwe i nie mogłem spełnić Jego życzenia.
Jeśli Ty, zapewne mój prapraprawnuku lub prapraprawnuczko, czytasz ten list i jesteś w stanie spełnić to życzenie, proszę, umieść ten kamień na sklepieniu Hagii Sophii. Jeśli jest to niemożliwe, zamknij skrzynię, a sporządzoną mapę i klucz do zapadni schowaj na kolejne kilkadziesiąt lub kilkaset lat.
Twój Ali.

Pola i Tola były bardzo wzruszone. Po chwili przyjaciele znaleźli się ponownie w głównym pomieszczeniu muzeum. Sówka wzięła w szpony złotą wiadomość i pofrunęła wysoko… wiadomość, po wielu latach, wreszcie znalazła się tu, gdzie powinna.