
Rozdział III
Rok 1650. Kolumna Zygmunta
– Wszystko co dobre,
wszystko czego nie znamy,
niech pojawi się tu,
bo na to czekamy…
…chcemy przenieść się kilkaset lat w przyszłość do momentu, gdy w Warszawie była już postawiona Kolumna Zygmunta!
Świat zawirował i krajobraz znów całkowicie się zmienił. Niski murek zamienił się w podwójny, wysoki mur z fosą. Z Zamku Królewskiego zniknęły drewniane elementy. Teraz stał dużo bardziej okazały, w całości zbudowany z cegły, z pięknymi wieżami. Błotne uliczki zamieniły się na brukowane alejki.
– O rety! Ale zmiana! Przez 300 lat powstało tu prawdziwe miasto! – zachwyciła się Tola.
– Ależ tu pięknie! – wtórowała Pola.
– Pięknie, pięknie, ale czy jesteście pewne, że to jest Warszawa? Za nami jest zamek przypominający Zamek Królewski. W oddali widać kolumnę z królem… chyba Kolumnę Zygmunta, ale… no, ale skoro to jest Warszawa, to gdzie jest Plac Zamkowy? – podrapał się za uchem Urwis.
Przyjaciółki rozejrzały się dookoła. Faktycznie – zamiast obszernego Placu Zamkowego, na którym czasem odbywają się koncerty a w grudniu dekoruje się największą choinkę świąteczną, wybudowany był cały szpaler kamienic. Zupełnie nie było placu…
Nie mieli czasu aby zastanowić się nad odpowiedzią, gdyż ich rozmowy przerwał chłopiec, który biegnąc w stronę Kolumny Zygmunta niechcący ich potrącił.
– Proszę wybaczyć, mości państwo! Spieszę się! Do Warszawy za kilka minut przybędzie Król Zygmunt IV Waza! Wjedzie przez Bramę Krakowską! Jak się pospieszycie, to też go zobaczycie! – zawołał mały i popędził co sił w nogach.
– O rany! Ale mamy szczęście! Biegnijmy za nim!
Tola, Pola i Urwis podążyli za chłopcem bez chwili wahania, w kierunku widocznej z dala i gęstniejącej ciżby. Gdy byli już blisko tłumu, tuż przy Kolumnie Zygmunta chłopiec zatrzymał się i popatrzył niepewnie w stronę Urwisa.
– No … ale chyba nie będziesz witał Króla nago?
Urwis zerknął na swój ubiór. Jak co dzień miał na sobie jedynie spodenki. Nie nazwałby tego jednak byciem nago. Patrząc naokoło siebie zrozumiał jednak, że wyglądem wyraźnie odstawał od reszty.. Kompas zaniósł ich w XVII wiek. 400 lat temu ubiór był zupełnie inny niż obecnie. Niemal wszyscy mieszczanie (czyli mieszkańcy miasta) i szlachta (czyli bogatsza część Polaków, mająca więcej praw) wiwatujący na cześć króla, mieli na sobie długie, dopasowane płaszcze zwane kontuszami lub przynajmniej żupany – równie długie nakrycie z długimi rękawami. Dziewczynki i kobiety miały na sobie długie suknie, takie do samej ziemi.
– Wy to chyba przybyliście tu z daleka i nie znacie naszych ubiorów, co? – spytał chłopiec i zerknął w stronę Toli i Poli. Chyba założył, że sówka i kotka, to również chłopcy. Żadna z nich nie nosiła sukienki. Miały na sobie spodenki jeszcze krótsze niż te Urwisa. 400 lat temu żadna dziewczynka nie wyszłaby z domu w spodniach. W Polsce i w całej Europie było to wtedy oczywiste.
Ale mimo dziwnego stroju chłopcu spodobała się trójka przybyszów. Zwrócił się w stronę pobliskiej kamienicy, zagwizdał na palcach, a z drugiego piętra wychyliła się rozczochrana głowa.
– Janek! Hej! Zrzuć mi tu trzy kontusze! Król wjeżdża przez bramę królewską, a ta trójka jest prawie nago!
Janek będący na służbie w domu chłopca, zniknął w oknie balkonu i po kilku sekundach pojawił się ponownie, zrzucając żądane stroje.
– Wkładajcie! – zawołał młody szlachcic! – Po wjeździe Króla zapraszam na obiad. Opowiecie mi, skąd przybywacie i jakie są u was zwyczaje.
Wtedy rozmowę przerwały trąby i werble. Tru tu tu tu!!!!!!
Odsunąć się! Jego Wysokość, Najjaśniejszy Pan Król Władysław IV Waza wjeżdża do miasta!
– Niech żyje! Niech żyje!!!
Przez Bramę Krakowską wzniesioną między murami tuż przed Kolumną Zygmunta wjechali rycerze, a tuż za nimi podążał Król Władysław IV Waza, syn Zygmunta III Wazy, uwieńczonego na kolumnie.
Rozdział IV
Pewien dzień w Warszawie, 400 lat temu
W trakcie obiadu u młodego szlachcica Tola, Pola i Urwis dowiedzieli się, że nazywa się Zygmunt, na część Króla Zygmunta III Wazy. Dowiedzieli się także, że brat Zygmunta jest rycerzem na królewskim dworze.
Tola i Pola koniecznie chciały wiedzieć, jak wtedy ubierały się kobiety i Zygmuś rozbawiony całą sytuacją zamienił ich kontusze na piękne, lekkie suknie w stylu francuskim – najmodniejsze w ówczesnych czasach.

Po obiedzie wszyscy wybrali się na spacer po Starym Mieście.
– Weźcie z sobą chustki z perfumą, mogą się przydać – powiedział Zygmunt przed wyjściem i wręczył swoim gościom uperfumowane kawałki materiału.
Tola, Pola i Urwis nie wiedzieli, po co im te chustki, ale przyjęli prezent z podziękowaniem.
– Chodźcie, pójdziemy najpierw na Gnojną Górę. Czuję, że muszę się załatwić.
– Gnojną Górę? Chcesz skorzystać z toalety? To jakieś miejsce z toaletą?
– Toaletą? Nie wiem, o czym mówisz… mam na myśli, że muszę zrobić… no muszę kupę. – Stwierdził Zygmuś.
– No tak, tak… zaczerwienił się Urwis… – Mówiłem o tym samym.. że musisz skorzystać z toalety.
– Z żadnej toalety nie będę korzystał. Nie wiem o co ci chodzi.
Pola była zdziwiona. Albo Zygmuś się wygłupiał, albo serio nie wiedział, co to znaczy „skorzystać z toalety”. Dopiero po chwili przypomniało jej się, że za czasów Króla Wazy Warszawa nie była jeszcze skanalizowana. To znaczy, że w mieszkaniach nie było bieżącej wody w kranach. Nie było też rur odprowadzających ścieki z toalet. Generalnie toalety jeszcze nie istniały. Ludzie chcąc się załatwić chodzili… W głowie Poli nie pojawiło się żadne słowo, bo obraz, który właśnie ujrzała, pokazywał dokładnie to, gdzie chodzili mieszczanie i szlachcice za potrzebą…
– Jesteśmy na Gnojnej Górze. Jak potrzebujecie – możecie skorzystać. A jak nie, to weźcie chustkę z perfumą, żeby wytrzymać smród.
– O fuu!!! – zawołali przyjaciele i teraz zrozumieli, po co były potrzebne chusteczki.
Tuż za zamkiem, na skarpie, nad rzeką Wisłą było miejsce, gdzie okoliczni mieszkańcy chodzili za potrzebą… Było tu też pełno śmieci…
– Ale smród! – zawołał Urwis. – Ja chyba jednak poczekam do XXI wieku i użyję toalety w dziupli Poli.
Zygmuś nie rozumiał ich zadziwienia. W końcu w 1650 roku w całej Polsce, nie tylko w Warszawie, wszyscy korzystali z ustronnych miejsc w dokładnie taki sam sposób.
W końcu wszyscy przenieśli się w inne, nieco przyjemniejsze miejsce. – No dobra, a teraz chodźcie. Kupimy kwiaty dla mamy!

Przyjaciele przeskakiwali przez brukowane uliczki, czasem wskakując na deski położone wzdłuż ulic. Chronili się w ten sposób przed błotem. Mimo, że było to miasto, to wszędzie prowadzane były krowy i konie. Samochodów i rowerów jeszcze wtedy nikt nie znał!
– Chodźcie, nad rzeczką Dunaj sprzedają świeże i piękne kwiaty. Kupię mamie bukiet. Na pewno się ucieszy – zagadnął Zygmunt.
– Idziemy nad rzeczkę Dunaj? Czy to znaczy, że wychodzimy poza mury miasta? – spytała Pola. Nie kojarzyła, żeby na Starym Mieście kiedykolwiek widziała rzekę.
– No coś ty! Dunaj płynie tuż obok Rynku!
Jakież było zdziwienie Poli, kiedy po minięciu Rynku zobaczyła, że w miejscu, gdzie współcześnie jest ulica o nazwie „Szeroki Dunaj” , płynął mały strumyk!
– Wow! Nie spodziewałam się tu rzeki! – zawołała uradowana Pola. Nagle wszystko stało się jasne. Uliczkę nazwano na cześć prawdziwej rzeczki Dunaj!
– Chodźcie, trzeba przejść po małej kładce. Już za chwilę tu na rogu kupimy kwiaty dla mamy.
Na uliczce było gwarno. Wszędzie porozstawiane były stragany. Tu kowal, tu szewc, tu karczma, tu stragan z kwiatami – a nieco dalej z serami i pieczywem.
– Jeśli nie wiecie, gdzie znajdziemy kwiaty, wystarczy że popatrzycie na ściany budynków – zawołał pogodnie Zygmunt. – Każdy z właścicieli domu wydrapuje na swoim domu rysunek pokazujący, czym się trudni.
Przyjaciele popatrzyli ku górze i tak w rzeczywistości było. Na jednej ścianie był wizerunek mężczyzny naprawiającego but – tu pewnie mieszkał szewc. Na drugiej ścianie widać było ilustracje osób jedzących i pijących – to na pewno karczma. Przyjaciele tak zapatrzyli się na kamienice z polichromią, że zgubili swojego nowego kolegę!
– O nie! Gdzie jest Zygmunt? Tu jest taki tłum, że go nie odnajdziemy.
Pola zerknęła jeszcze raz na budynki. Popatrzcie, tam na rogu jest wizerunek kobiety z pękiem kwiatów. Na pewno tam poszedł Zygmuś!
I nie myliła się. Gdy dobiegli Zygmunt już kupił bukiet kwiatów i był gotowy iść dalej.
– To co, wracamy do domu? Może pobawimy się w rycerzy?
Ale Tola, Pola i Urwis musieli już wracać do siebie. Zygmunt poprosił, aby stroje zachowali dla siebie jako prezent. .
I po chwili przyjaciele serdecznie uściskali się na pożegnanie, a Pola wypowiedziała słowa zaklęcia.
Wszystko co dobre,
Wszystko czego nie znamy
Niech pojawi się tu
Bo na to czekamy…
… chcemy wrócić do domu!
Świat zawirował i Tola, Pola w renesansowych sukniach a Urwis w kontuszu i znaleźli się ponownie w 2022 roku.
To był dopiero dzień!
Czy wiesz, że...
… na wjeździe do Starego Miasta była postawiona Brama Krakowska?
Obecnie ani na Rynku Starego Miasta ani tuż obok niego nie ma śladu Bramy Krakowskiej. Kiedyś jednak aby wjechać na Stare Miasto od strony Krakowa, należało przejechać przez bramę. Na zdjęciu po prawej stronie zobaczycie, że 50 lat później zabudowano bramę z boku i z góry. Zmieniła się w okazałą kamienicę. Niektórzy mówią, że podróżni wjeżdżający do Warszawy konno musieli się schylić, aby zmieścić się w bramie. Tym samym każdy – czy chciał czy nie chciał, kłaniał się pomnikowi Króla Zygmunta III Wazy stojącemu na wysokiej kolumnie.


… na ścianach kamienic na Starym Mieście faktycznie są widoczne przepiękne polichromie?
W żydowskiej części Starego Miasta – czyli w części zamieszkiwanej przez mniejszość żydowską – czymś naturalnym było pokazywanie na zewnętrznej ścianie budynku, czym trudni się jego gospodarz. Polichromia to nic innego jak piękne wzory lub obrazy tworzone dzięki zdrapywaniu kolejnych warstw kolorowego tynku. Jeśli chcielibyście stworzyć własne polichromie, to nic trudnego. Zerknijcie na stronę „Udekoruj elewację” i wykonajcie zadanie.


Pytania do uważnego słuchacza
Rozdział III
- Jak nazywa się Kolumna, stojąca u wjazdu do Starego Miasta?
- Czyja postać jest uwieńczona na samym czubku kolumny? (Czy Zygmunt III Waza był księdzem czy królem Polski?)
- Czy 400 lat temu dziewczynki nosiły spodnie?
- Jak nazywało się typowe, długie do samej ziemi ubranie męskie?
Rozdział IV
- Czy 400 lat temu w Polsce istniały toalety? Czy kolega Toli, Poli i Urwisa, mały Zygmuś, wiedział co to takiego toaleta?
- Jak nazywała się część miasta, w której mieszkańcy wypróżniali się?
- Czy na ulicach bohaterowie widzieli wiele samochodów i rowerów? Jakie zwierzęta chodziły po ulicach Starego Miasta?
- Co znajdowało się na ulicy Szeroki Dunaj?
- W jaki sposób bohaterowie odnaleźli Zygmusia kupującego kwiaty dla mamy? Co im pomogło w rozpoznaniu, gdzie może znajdować się kram z kwiatami?
- W jaki sposób tworzy się wzory i rysunki na ścianach budynku?
Projekt „Edukacja varsavianistyczna dla najmłodszych” współfinansowany jest ze środków m.st. Warszawy.
