
Rozdział I
Rok 1000. Wieś Warsza
– I wtedy Bazyliszek popatrzył śmiałkowi prosto w oczy iiii…. trrrrrrach! Jednym spojrzeniem zamienił nieszczęśnika w kamień! – po tych słowach Urwis poderwał się z miejsca, założył na pysk skrywaną wcześniej maskę Bazyliszka i wyskoczył nagle tuż przed głowami przyjaciółek.
– Aaaa! Bazyliszek! – krzyknęła Tola z przestrachu niemal spadając z krzesła..
– Aaaa! Urwis! To ty? Oszalałeś? Prawie dostałyśmy zawału! – wtórowała jej równie przestraszona Pola.
Urwis był z siebie dumny! Już dawno tak nie nabrał swoich przyjaciółek! Legenda o Bazyliszku była jego ulubioną warszawską legendą. Tę maskę Bazyliszka kupił już bardzo dawno temu i wiele razy zakładał ją na bale karnawałowe lub wystąpienia szkolne. Ale dzisiejszy wieczorny żart był jednak najlepszym zastosowaniem bazyliszkowej maski, jaką mógł sobie wymarzyć!
– Czy przed zaśnięciem nie moglibyśmy opowiedzieć sobie czegoś innego, na przykład legendy o Syrence? – zaproponowała Tola. – Moglibyśmy porozmawiać o tym, jak strzegła Warszawy przed najeźdźcami albo jak wszyscy byli zakochani w jej magicznym śpiewie…
– Ależ oczywiście, że mogę opowiedzieć o Syrence! – nonszalancko odparł Urwis, a jego ochocze nastawienie od razu wzbudziło podejrzenia przyjaciółek. – W końcu Syrenka dzierżyła w dłoni miecz i tarczę! Brońcie się! – zawołał piesek. W sekundę zdjął maskę Bazyliszka i wyciągnął spod koca drewnianą tarczę i takiż miecz. Wymachiwał zabawkową bronią we wszystkie strony. – Jestem Syrenką! Chronię Warszawę! – Pokrzykiwał i skakał z podłogi na kanapę i z powrotem.
– Urwis, uspokójże się wreszcie!! – zaśmiały się na ten widok przyjaciółki.
Ale Urwis pewnie nie skończyłby zabawy szybko, gdyby nie głos mamy, który nagle dobiegł do uszu towarzystwa.
– Urwis! Urwisku! Mieliście z przyjaciółkami dowiedzieć się czegoś o historii Warszawy, a ja słyszę tylko jakieś piski i krzyki. W dodatku, ty chyba wymachujesz mieczem. Czy to znaczy, że skończyliście naukę?
– My? Naukę? Oj nie nie… mamo, właśnie poznawaliśmy warszawskie legendy, a za chwilę… – Urwis popatrzył w stronę drewnianego miecza – będziemy czytać o średniowieczu. Zamku królewskim, rycerzach, murach obronnych… no sama wiesz… rekwizyty pomagają lepiej zapamiętać historię.
Mama popatrzyła na Urwisa z niedowierzaniem.
– Czy ty na pewno nie przeszkadzasz w nauce?
– Ja?? Przeszkadzać?? Mamo, ja odgrywam historyczne sceny! Sama mówiłaś, że lepiej się zapamiętuje, jeśli się coś nie tylko usłyszy, ale i zobaczy!
– Nie jestem pewna, czy miałam wtedy na myśli odgrywania scen z mieczem… odparła spokojnie mama. – Proszę cię, kiedy będziecie omawiać natarcie ciężką artylerią, nie rzucaj z dziupli kulami armatnimi! – rzuciła na pożegnanie uznając ostatecznie, że nie należy przeszkadzać dzieciom, gdy łączą naukę z zabawą.
Gdy tylko mama Urwisa odeszła, Pola wpadła na genialny pomysł.
– Słuchajcie, mam pomysł! A może wykorzystamy mój magiczny kompas i przeniesiemy się w czasie do tamtych czasów? [Musicie bowiem wiedzieć, że Pola dostała od swojej Babuni magiczny kompas, który po wypowiedzeniu tajemnej formuły przenosi wypowiadających te słowa w dowolne miejsce na świecie.
– Jesteś genialna! – uradował się Urwis. – Tylko … do których czasów? Kiedy powstała Warszawa?
– Hmm… pomyślmy … Skoro Warszawa jest tak ważnym miastem, to może istniała już 1000 lat temu. Za czasów pierwszych władców Polski – księcia Mieszka I i króla Bolesława Chrobrego?
– Oj tak, przenieśmy się 1000 lat wstecz. Zobaczymy, czy był już wtedy zbudowany Zamek Królewski i Kolumna Zygmunta. Ciekawe, jak wtedy wyglądało Stare Miasto!
Widząc entuzjazm przyjaciół, Pola ścisnęła magiczny kompas w skrzydle i wypowiedziała cichutko ale zdecydowanie:
– Wszystko co dobre,
wszystko czego nie znamy,
niech się pojawi,
bo na to czekamy…
… chcemy przenieść się ponad 1000 lat w przeszłość, na teren Warszawy!

Świat zawirował, dziupla Poli zniknęła, a trójka przyjaciół znalazła się nagle na błotnistej, glinianej drodze. Dookoła były niewielkie ziemianki i drewniane domostwa. Przyjaciele znaleźli się tuż obok wiaty z wielkim paleniskiem i mnóstwem metalowych przedmiotów.
– Znikajcie stąd dzieci! To nie miejsce do zabawy! Buchnie w was żar z miecha i was poparzy.
W tej samej chwili prosto z zabudowanego paleniska wystrzeliły iskry. Silny i srogi niedźwiedź wyjął z paleniska ogromny, rozgrzany do czerwoności miecz i zaczął w niego uderzać młotem. Iskry sypały się na wszystkie strony. Brzęk, brzęk, brzęk – rozbrzmiewał głos formowanego żelaza.
– Ojej… to jest chyba prawdziwy kowal… – zapiszczała zadziwiona Tola.
– Ha, ha! – roześmiał się niedźwiedzi siłacz . – Jasne, że jestem kowalem, a myślałaś że kim? Diabłem z ognia piekielnego?
Tola nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo nagle rozległo się parsknięcie i tuż obok wiaty kowala pojawił się jeździec na koniu.
– Z drogi małolaty, bo was przejadę! – zawołał jeździec. – Kowalu, podkuj mi konia. Wybieram się na polowanie z wielmożnym Warszem. Może znajdziemy w puszczy dorodnego jelenia. Zrobimy ucztę.
– To tu jest puszcza? To my nie jesteśmy w Warszawie? – zdziwiła się Tola, zawiedziona, że magiczny kompas zawiódł ich do średniowiecznej wioski a nie do Warszawy, jaki był plan.
– Warszawa? A co to takiego? Jak żyję nie słyszałem Warszawie – zagrzmiał przybyły zeskakując z konia.
Tola Pola i Urwis byli zaskoczeni. . Nie słyszał o Warszawie? A kowal? No ładnie, kowal też nie słyszał o Warszawie!
– Hm. No jak to? Warszawa to przecież stolica Polski – odpowiedział Urwis. – Stolica? Ha, ha, ha… widać, że jesteście podróżnymi i nie znacie naszego kraju. Stolicą Polski jest Gniezno, a za chwilę to pewnie będzie nim Kraków. Potężne miasto nad Wisłą, z rycerzami i murami obronnymi. A wy znajdujecie się teraz we wsi wielmożnego Warsza. To piękna, duża wieś, otoczona lasami. Mamy tu najlepszą kuźnię, najlepszego kowala, , najlepszego piekarza – właściwie wszystko tu jest najlepsze – zaśmiał się tubalnie nieznajomy. – Mamy też pyszną karczmę. Podróżni, tacy jak Wy, zatrzymują się u nas w drodze do dużych miast. Ale nasza ziemia kiedyś będzie jeszcze sławna!
– A teraz to o masz rację… kiedyś o ziemi Warsza będzie mówić cała Polska, bo … – zapaliła się Pola.
– Co powiedziałaś, niewiasto?
Ale na to pytanie nikt już nie usłyszał odpowiedzi, bo Tola, Pola i Urwis postanowili przenieść się w czasy, kiedy ludzie będą już świetnie wiedzieć o istnieniu Warszawy.

Rozdział II
Powstanie murów warszawskich.
– Wszystko co dobre,
wszystko co nie znamy,
niech pojawi się tu,
bo na to czekamy…
… chcemy przenieść się kilkaset lat w przyszłość… do momentu, gdy posiadłość Warsza zmienia się w Warszawę!
Świat ponownie zawirował i warsztat kowala zmienił się w okazałą chatę. Chata sąsiadowała ze znacznie większą liczbą glinianych i drewnianych budynków, obór i stajni. Nim zdołali się dobrze rozejrzeć naokoło, usłyszeli zdecydowanie brzmiące słowa:
– Dzieciaki, nie leńcie się! Biegnijcie po cegły i zanieście na skarpę wiślaną. Mury obronne miasta same się nie zbudują – zawołał rycerz na koniu.
– Ojej! Trafiliśmy na budowanie murów miejskich! Rany Julek! Ale mamy szczęście! Patrzcie, to tutaj było palenisko kowala, teraz wznoszą się tu pierwsze mury Zamku Królewskiego! Jeszcze jest drewniany i dopiero kilka ścian zmienia się w murowane! Ale czad! Kocham swój kompas! – emocjonowała się Pola.

Urwis nie był aż tak podekscytowany. Przejął się rozkazem.. Jeździec nie wyglądał na takiego, z którym można dyskutować. W dziupli Poli Urwis skakał z mieczem i tarczą i wymachiwał nimi radośnie, ale wiedział, że w dawniej dzieci zawsze musiały słuchać i wykonywać rozkazy dorosłych… w szczególności jeśli tymi dorosłymi byli rycerze.
Przyjaciele pobiegli w miejsce, które wskazał rycerz. Na skraju osady, tuż obok skarpy wiślanej leżała sterta cegieł. Mieszkańcy miasta nosili je murarzom.
– O! Widzę nowych pomocników! – zawołał z entuzjazmem nadzorujący budowę osiłek. – Hej tam! Dać im po jednej cegle. Więcej nie uniosą! –i od razu ktoś wrzucił im do łapek po jednej cegle.
Nadzorujący sięgnął po pióro i zaznaczył trzy kreski na swoim papierze. Trzy kreski to wydane trzy cegły. Wszystko musiało się zgadzać.
– Tola zerknęła na pergamin i aż zapiszczała z zadziwienia.
– Proszę pana, co to za jakiś potwór jest narysowany na tej kartce?
Majster zerknął na pergamin.
– Potwór? Jaki potwór? Dziecko, nie rozpoznajesz godła Warszawy? To przecież nasza Syrenka! Skąd ty się wzięłaś? Z innej planety? – patrząc raz na Tolę, raz na pieczęć, zaśmiał się tak głośno, że cegła szykowana dla kolejnej osoby prawie spadła mu na łapę.
– Eeeee…. to jest Syrenka? – tym razem Pola zawtórowała zdziwieniu Toli. – No niby ma tarczę i miecz, ale nie ma rybiego ogona. Zamiast niego ma skrzydła orła, łapy smoka, ogon lwa i tylko kawałek brzucha w łuski ryby…
– I bardzo dobrze, że tak wygląda. Syrenka ma skrzydła, bo chroni przed napadami z góry. Ma łapy smoka i ogon lwa, bo chroni przed niebezpieczeństwem, które może przybyć z lasu. A kawałek ryby – żeby chronić Warszawę od strony rzeki Wisły. No dobrze, dobrze… koniec tych pogaduszek, robota czeka. . Idźcie zanieść cegły na mur i wróćcie po kolejne.
Trójka bohaterów poszła za pozostałymi mieszkańcami Warszawy. Kiedy dotarli nad wiślaną skarpę, tuż za remontowanym zamkiem było gwarnie i tłoczno. Jedni układali cegły inni sprawdzali, czy stawiany mur jest prosty. Pozostali mieszkańcy nosili kamienie i cegły dla wzmocnienia murów wokoło zamku.
– Szybko, szybko! Z rozkazu księcia Kazimierza I, dawać cegły! – pokrzykiwano zewsząd ! – Musimy ochronić zamek, kościół św. Jana, Rynek i całą zabudowę Warszawy. Pośród murów będziemy bezpieczniejsi przed najazdem!
Przyjaciele rzucili cegły na miejsce, ale … perspektywa noszenia ciężarów przez cały dzień wcale im się nie podobała. Byli ciekawi, co wydarzy się potem.
– Zmykajmy stąd. Przenieśmy się do czasu powstawania Kolumny Zygmunta. Mury będą już zbudowane. Gliniany gród zamieni się w zamek. Pospacerujemy po mieście i nikt nie będzie nas zaganiał do ciężkiej pracy… – postanowił Urwis.
– Dobry pomysł! – Pola rzuciła cegłę na wyznaczone miejsce, odeszła odrobinę na bok i wymówiła zaklęcie…
Czy wiesz, że...
… istnieją dziesiątki wersji legendy o Syrence i Bazyliszku.
Legendy były niegdyś przekazywane ustnie. Nikt ich nie spisywał. To dlatego na przełomie setek lat powstały dziesiątki odmian tej samej legendy. Jeśli chcesz wiedzieć, którą wersję wybrało Miasto stołeczne Warszawa, jako tą najczęściej powtarzaną przez Warszawiaków i Warszawianki, wejdź na oficjalną stronę Miasta. Znajdziesz tam legendę o Bazyliszku, o Syrence warszawskiej, o Warsie i Sawie, dzwonie na Kanonii czy legendę o kamiennym niedźwiedziu.


… Syrenka nie zawsze wyglądała tak, jak teraz?
Herb Warszawy zmieniał się przez lata. Odnaleziono dokument z 1320 roku, na którym widnieje pieczęć z herbem Warszawy. Pieczęć przystawianą do najważniejszych dokumentów miejskich przedstawia zdjęcie po lewej stronie. (Dokładnie taki znak ujrzała Pola na dokumencie nadzorującego budowę murów).

Pytania do uważnego słuchacza
Rozdział I
- Za którą postać z legend warszawskich przebrał się Urwis, strasząc przyjaciółki w dziupli Poli?
- Czy znasz legendę o Bazyliszku? Jeśli tak, opowiedz proszę, kto jest jej głównym bohaterem.
- Czy znasz legendę o Syrence warszawskiej? Czy potrafisz ją opowiedzieć?
- Czym wymachiwał Urwis w dziupli Poli, udając Syrenkę ?
- Czy 1000 lat temu Warszawa była stolicą Polski? Jeśli nie, to które miasto było stolicą Polski?
- Czy 1000 lat temu Warszawa była już miastem?
- Czy pamiętacie, skąd pochodzi nazwa Warszawa?
- Czy za czasów Warsza, domy były wysokie i murowane, czy tworzone z gliny i drewna? Z jakich materiałów budowane były domy za czasów Warsza?
- Jak nazywał się typowy dom, w którym ludzie mieszkali lub przechowywali jedzenie? Jeśli nie pamiętacie, to podpowiem, że zaczyna się na ziemia…
Rozdział II
- Czym różnił się wizerunek Syrenki warszawskiej od tej, którą znamy ze współczesności?
- Jak myślicie, dlaczego Syrenka miała nogi lwa? A dlaczego po części pokryta była łuską? Do czego mogły Syrence służyć skrzydła
- Czy pamiętacie, dlaczego mieszkańcy i mieszkanki Warszawy budowali mur obronny? Czy myślicie, że taki mur mógł faktycznie ochronić przed wrogiem?
- Czy mury obronne wybudowano w kilka miesięcy czy może zajęło to Warszawiakom i Warszawiankom kilkadziesiąt lat?
Projekt „Edukacja varsavianistyczna dla najmłodszych” współfinansowany jest ze środków m.st. Warszawy.
