Bajki, Zrównoważone miasta

O Smogu Wawelskim i Gwar-szawie

Zrównoważone miasto – co to takiego? Z bajki o Smogu Wawelskim i Gwar-szawie dowiecie się: dlaczego przyjaciele nie chcieli zamieszkać na stałe ani w Warszawie, ani w Krakowie; gdzie znaleźli miasto przyjazne zwierzakom oraz co postanowili zrobić, by ich piękne, zielone Podlasie zamieniło się w najbardziej przyjazną i zrównoważoną przestrzeń w całej Polsce.

O smogu wawelskim

– Wyjeżdżam stąd. Poluniu, musisz mnie zabrać do dużego miasta, na przykład do Warszawy. Ja tutaj dłużej nie wytrzymam! Chlip, Chlip – szlochała Tola, która przyczłapała na polanę ptaków, ciągnąc za sobą rower z przyczepioną sakwą ze wszystkimi rzeczami, jakie miała w domu.
– Ale po co?
– Bo tak! – krzyknęła Tola, wprawiając w osłupienie swoich przyjaciół. Po chwili jednak wzięła głęboki oddech, aby nieco się uspokoić.
– Wczoraj, jak jechałam rowerem ciemną ulicą, ktoś mnie prawie potrącił. Tu nikt nie uważa na rowerzystów! W dodatku nie ma u nas żadnego autobusu do kina, a w kinie jest premiera kociego filmu! Postanowiłam więc, że się wyprowadzam! Chcę jechać do miasta, gdzie można jeździć na rowerze, jest kino i teatr, no i są piękne parki z kwiatami, gdzie będę mogła odpocząć – wytłumaczyła.

Pola i Urwis popatrzyli na siebie zdumieni.
– Ale dlaczego chcesz jechać do Warszawy?
– Bo tam jest wszystko! To jest stolica Polski.

Ponieważ Pola nie miała planów na ten dzień, postanowiła zabrać na chwilę Tolę tam, gdzie kotka prosiła. Miała nadzieję, że jak mała zobaczy to swoje „ukochane” miasto z bliska, to zmieni zdanie.

O smogu wawelskim widok na ulicę

– „Wszystko, co dobre, wszystko, czego nie znamy, niech pojawi się teraz, bo na to czekamy”. Chcemy lecieć do Warszawy.
Świat zawirował i po chwili przyjaciele znaleźli się w Warszawie, w dzielnicy Ursus.
– O, patrzcie jak tu ładnie! – krzyknęła z zadowoleniem Tola, gdy spojrzała na zielony park z alejkami dla pieszych i rowerzystów. – Wiedziałam, że w Warszawie będzie pięknie! – Tola aż podskoczyła, chcąc jak najszybciej pobiec do parku.
– Co?! Nic nie słyszę, bo coś huczy na niebie! – krzyknęła sówka.
– Mów głośniej, bo nic nie słyszę, jedzie jakaś ciężarówka! – dodał Urwis.
WRRRR!

Rzeczywiście, tuż za nimi, nagle przejechała najpierw jedna, a później druga ciężarówka, a w tej samej chwili całe niebo zaczęło przeraźliwie dudnić. Hałas był tak duży, że zwierzaki nic nie mogły usłyszeć.

– Co tu się dzieje? Przecież niebo jest błękitne, nie ma burzy… – dziwiła się Tola.
Popatrzyli w górę i nagle usłyszeli jeszcze większy hałas.
– WRRRR… ZIUUU!

Gdy szyby w pobliskiej lodziarni zaczęły brzęczeć, tuż nad nimi przeleciał ogromny samolot.

– Ta twoja Warszawa to prawdziwa Gwar-Szawa! Tu się nie da normalnie żyć. Nie lubię hałasu. Jak chcesz, to sobie tutaj mieszkaj, ja wolę naszą cichą wieś – stwierdził zdecydowanie Urwis.
– No to ja chcę do Krakowa! Sam zobaczysz, że tam jest na pewno lepiej! – upierała się Tola.

O smogu Wawelskim zwierzęta przy zadymionym smoku wawelskim

– „Wszystko, co dobre, wszystko, czego nie znamy, niech pojawi się teraz, bo na to czekamy”. – Chcemy lecieć do centrum Krakowa – wypowiedziała Pola, z radością uciekając przed okrutnym hałasem.
Przyjaciele wylądowali na alei wiodącej wzdłuż Wisły i Starego Miasta.

– O, jak tu pięknie! – zawołała Tola i zaczęła skakać wokół przyjaciół. – Wiedziałam, że Kraków jest fajniejszy! Jak tu cichutko, słyszę kaczki pływające po Wiśle i gruchające na drzewach gołębie! O, i wszyscy jeżdżą tu na rowerach i… ahu, ahu – zakasłała Tola.
– I masz bujną wyobraźnię, bo ja tu nic nie widzę – stwierdził Urwis.
– Co mówisz?
– Mówię, że albo masz bujną wyobraźnię, albo Smok Wawelski przed chwilą zionął tutaj ogniem, bo wszędzie jest tyle dymu, że prawie nic nie widzę – zaśmiał się Urwis, przerywając wyliczankę Toli.
– Smok Wawelski nie istnieje. Nie wygłupiaj się, Urwis – tupnęła nogą Tola.
– To skąd tyle dymu? – spytał pies.

Dzyń dzyń dzyń! Nagle rozległ się dźwięk dzwonka rowerowego.

– Z drogi, maluchy, bo was rozjadę! – zakrzyczała jakaś dziwna postać jadąca na rowerze w maseczce. Zwierzaki w ostatniej chwili odskoczyły na bok.
– Przez ten dym nawet nie zauważyłaś, że jesteśmy na ścieżce rowerowej! – powiedział zezłoszczony Urwis. – Jak nic, był tu smok – dodał zdecydowanie.
– Smoka nie ma! – krzyknęła Tola.
– Właśnie, że jest! – kłócił się Urwis.
– Nie ma!
– Jest!
– Nie ma! – wrzasnęła Tola. – Ahu, ahu, ahu – zakasłała jeszcze głośniej.
– Uspokójcie się! – Ich kłótnię przerwała Pola. – Smok nie istnieje. Ale istnieje smog…
– Smooog?! – powtórzyli zdziwieni przyjaciele.
– Tak, smog, czyli taki dym. Kiedy ludziom jest chłodno i palą w piecach miałem węglowym, to z kominów wydobywa się taki czarno-żółty dym. Popatrzcie, tam widać, jak leci z komina – powiedziała Pola, wskazując ledwo widoczny budynek i unoszący się nad nim dym. – Przez ten smog w Krakowie jesienią i w zimie nie można normalnie oddychać. Trzeba chodzić lub jeździć w maseczkach, jak ten rowerzysta, który nas minął.
– Na pewno przez ten dym się cały czas kaszle… – dodał Urwis, wpatrując się w kotkę.
– To niemożliwe! – krzyknęła załamana Tola. – Przecież musi być takie miasto, gdzie jest kino, teatr, panuje cisza, nie ma smogu, a wszyscy widzą rowerzystów i wszystko jest takie, takie…
– W harmonii?
– Tak!
– Takiego miasta nie ma. Wracajmy, ahu, do siebie, ahu – powiedział Urwis, pokasłując.
– A ja słyszałam, że jednak jest – zaprzeczyła cicho Pola. – Podobno nazywa się Kopenhaga. To jest stolica Danii.
– Kopenhaga? – powtórzyli zaciekawieni Urwis i Tola.
– No to ja chcę tam lecieć! – szybko zażyczyła sobie kotka. – Możecie mnie tam zabrać. Tam zamieszkam. Bez Ciebie – dodała, zerkając na Urwisa, gdyż była zła na swojego przyjaciela.

O smogu wawelskim

– „Wszystko, co dobre, wszystko, czego nie znamy, niech pojawi się teraz, bo na to czekamy”. Chcemy lecieć do Kopenhagi – wypowiedziała życzenie sówka.
Świat zawirował i zwierzaki znalazły się w przepięknym miejscu. Naokoło widać było niskie, kolorowe budynki, zacumowane małe łodzie wzdłuż kanałów, malownicze mostki nad wodą, a wszystko to poprzecinane wstążkami ścieżek rowerowych.

– Ale tu ładnie… – zachwyciła się Tola.
Dzyń dzyń dzyń! Nagle rozległ się dźwięk dzwonka rowerowego.
– Godmorgen. Dzień dobry – z oddali zakrzyknął uśmiechnięty jeż jadący na rowerze.

Tym razem wszystko było dobrze widoczne i zwierzaki w porę przeszły na trawnik.
– Też jedziesz na wyścig rowerowy? – spytał Tolę, gdy spostrzegł, że kotka ma rower – Pospiesz się, bo wyścig zaraz się zacznie – dodał i uśmiechnął się do wszystkich na pożegnanie.
– Wyścig rowerowy? – powtórzyła Tola. – No jasne! – zawołała.

Tola przyspieszyła kroku, a Pola i Urwis podążyli za nią. Po chwili dotarli do pięknego parku poprzecinanego alejkami. Na obrzeżach parku stało wielu rowerzystów. Każdy, kto przybył z rowerem, otrzymywał numer startowy.

– Godmorgen, Dzień dobry. Kotko, czy bierzesz udział w wyścigu? – spytał Tolę sędzia Kruk.
– No jasne! – odpowiedziała ochoczo. – To moi przyjaciele, oni będą kibicować, dobrze?
– Oczywiście, w naszym mieście wszyscy są mile widziani – odpowiedział z uśmiechem Kruk. – Piesku, a Ty nie chcesz wziąć udziału w zawodach? Widzę, że jesteś silny, miałbyś szansę wygrać.
– Nie, dziękuję, ja wciąż mam zadyszkę, bo przez moją przyjaciółkę natrafiliśmy na smog.
– Oj, to chyba przyjeżdżacie z daleka, bo tu, w Kopenhadze, nie ma smogu. No nic, to miłego kibicowania – dodał i spojrzał ponownie na kotkę. – Numer 77 dla Ciebie. Stań obok innych zwierząt i poczekaj na odliczanie – poinformował.

– 3, 2, 1, 0… START!

Zawodnicy wystartowali.
Gdy tylko Tola ruszyła, Urwisowi przeszedł od razu zły humor. W końcu to jego najlepsza przyjaciółka startuje w zawodach. Potrzebuje jego wsparcia, a nie naburmuszonej miny.

Trasa wyścigowa biegła w poprzek parku, a później wzdłuż kanału, obok dużego boiska do gry w kosza i tenisa, następnie przy malowniczym placu zabaw, aż dochodziła do centrum miasta i zawracała. Tola, mimo że była najmłodsza, co chwilę wyprzedzała innych zawodników. Przez cały czas Pola i Urwis kibicowali jej najgłośniej ze wszystkich.

– Szybko, szybko, dajesz radę! – krzyczał w oddali Urwis.
– Szybko, szybciej! Tola, pokaż, jak się jeździ na Podlasiu! Omiń tego kocura z prawej! No dalej, dasz radę! – instruowała Pola, która leciała tuż nad przyjaciółką.
Po 20 minutach Tola dotarła na metę. Była trzecia.
– Gratuluję! – uściskała ją Pola.
– Mała, było super! – krzyczał radośnie Urwis.
– Jupi! Jestem trzecia! – cieszyła się jak szalona Tola. Gdyby nie wy, na pewno nie wyprzedziłabym tylu zawodników! Jupi! – krzyczała i podskakiwała kotka.

O smogu wawelskim

Tola wreszcie usiadła na trawie, a Pola i Urwis przycupnęli obok niej.

– Przez te sakwy naprawdę się zmęczyłam. Gdzie tu można kupić wodę? – spytała małą kotkę siedzącą na trawniku tuż obok.
– Kupić wodę? – zdziwiła się Dunka. – Przecież tutaj woda jest czysta i możesz napić się z każdego kraniku, który jest w parku. Tam, gdzie leży tylu zawodników, jest najbliższe miejsce – dodała i wskazała trawnik w oddali.
– Leż sobie, ja pójdę – poderwał się ochoczo Urwis i napełnił bidon wodą.
– To jest najfajniejsze miasto, jakie widziałam w życiu – przyznała Tola, popijając wodę zaczerpniętą z kraniku i opierając zmęczone łapy o Urwisa. – Jest park, są ścieżki, czysta woda za darmo, kino, teatr… Tu jest naprawdę pięknie. Może przeprowadzicie się tutaj ze mną? – spytała przyjaciół z nadzieją w głosie.
– Nie… ja to nie… Cała moja rodzina mieszka w Polsce lub na Ukrainie. Bardzo bym za nimi tęskniła – przyznała Pola.
– Czyli zostawicie mnie tu samą? – spytała zasmucona Tola.
– Nie samą. Będziesz miała swoje kino, teatr, plac zabaw, czyste parki, ścieżki rowerowe i wiele innych rzeczy, o których marzysz…
– Ale nie będę miała was… – przyznała cichutko Tola.
– To może jednak wróć z nami i spróbujmy na naszym Podlasiu zrobić drugą Kopenhagę. Mamy lasy, jeziora, łąki… – przekonywała kotkę.
– Nauczyliśmy się już segregować śmieci przez Madam Śmieciuszkę, od niedawna uważamy na spaliny… – dodał Urwis.
– Jeśli będziesz bardzo chciała, to możemy poprowadzić ścieżki rowerowe, a może nawet zorganizować kino lub teatr obwoźny. Jak wyjedziesz do Kopenhagi, kto to zrobi u nas? – spytała sówka.

Tola zamilkła na kilka minut. Przez chwilę wahała się, co odpowiedzieć.

– Hmm… w takim razie wracam – powiedziała cicho. – Razem zrobimy najfajniejsze miejsce z naszej miejscowości. Za rok to sędzia Kruk nas odwiedzi na zawodach organizowanych na Podlasiu – dodała z wrodzonym entuzjazmem.
– Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! – krzyknęły zwierzaki i zadowolone wróciły na Podlasie, do swoich domów…

Pytania do uważnego słuchacza

1. Dlaczego Tola chce się wyprowadzić ze swojej miejscowości?
2. Dlaczego Urwis nazwał Warszawę Gwar-szawą?
3. Czy w Krakowie istnieje smog? Co to takiego?
4. Dlaczego Tola uznała, że Kopenhaga mogłaby być miejscem, w którym chce zamieszkać?
5. Co Pola, Tola i Urwis planują zmienić na Podlasiu, żeby to miejsce było jeszcze bardziej przyjazne do życia?

Powiązane