
– Dryń, dryń… – cisza… – Dryń, dryń, dryń… – nadal nikt nie odpowiadał.
Urwis już kilkukrotnie dzwonił do drzwi Poli. Mimo że ze środka dobiegał śmiech przyjaciół, nikt nie otwierał drzwi.
– Dryń! – Pola, otwórzcie, to ja! – zawołał.
Nagle drzwi dziupli uchyliły się i wyleciało z niej kilkanaście kartek. Jedna z nich zawirowała i wylądowała wprost na pyszczku Urwisa.
– Tfu, tfu! – zaczął pluć i kręcić głową Urwis. – Co to jest? Robicie jakieś maseczki na twarz?
– Cha, cha, cha! Może i przydałaby Ci się jakaś, ale to nie to… – rozbawiona Pola wzięła od niego kartkę.
Widniał na niej napis: ”Vote 4 Us” („Głosuj na nas”).
Gdy Urwis otworzył oczy, zobaczył, że całą dziuplę wypełniają rozmaite ulotki i hasła: ”Your Voice Can Make a Difference” („Twój głos może coś zmienić”), ”I ♥ Sport” („Kocham sport”).
– Hej, co się dzieje? Pola, Twoja dziupla zamieniła się w drukarnię ulotek i plakatów? – spytał zdezorientowany.
– Nie, ale będziesz musiał nam pomóc zanieść te wszystkie ulotki i plakaty do kuzynki Poli, Sary. Dzisiaj w nowojorskim Central Parku odbędzie się głosowanie. Mieszkańcy zdecydują, co powstanie w miejscu starej fontanny – małe jeziorko, ogród owocowy, nowa fontanna albo skate park. Chcemy pomóc Sarze w zebraniu głosów na rzecz parku…
– Co? Nie bardzo rozumiem… – wybąkał zdezorientowany.
Przyjaciółki wytłumaczyły Urwisowi, że dzisiaj wieczorem w nowojorskim parku ma odbyć się głosowanie i wszystkich mieszkańców miasta zachęcano do wzięcia udziału w tym wydarzeniu.
– Zresztą szczegóły poznasz zaraz od kuzynki Poli – dodały przed podróżą…

– Wszystko, co dobre, wszystko, czego nie znamy, niech pojawi się teraz, bo na to czekamy. Chcemy znaleźć się obok Sary w Central Parku – świat zawirował i po chwili przyjaciele trafili do największego parku Nowego Jorku.
Przyjaciółki wytłumaczyły Urwisowi, że dzisiaj wieczorem w nowojorskim parku ma odbyć się głosowanie i wszystkich mieszkańców miasta zachęcano do wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Szczegóły miał poznać już zaraz od kuzynki Poli…
– Aaa! Hi Pola, How are you? [Cześć Pola, jak się masz?] – zawołała po angielsku Sara.
– Aaa! Sara!!! Good to see you [Cudownie Cię widzieć!].
Obie sówki rzuciły się sobie w ramiona i zaczęły ściskać się, podrzucać, przybijać piątkę i wykonywać wiele innych gestów świadczących o wielkiej przyjaźni.
– Mamy strasznie dużo do zrobienia! Gdzie masz ulotki? – po wylewnym powitaniu spytała Sara.
W ciągu kilku sekund zjawił się tłum zwierzaków – każde stworzenie było na rowerze, deskorolce lub wrotkach. Zanim Pola zdążyła odpowiedzieć, znajomi jej kuzynki już podskoczyli do Urwisa i Toli, aby odebrać od nich ulotki.
– Jesteście gotowi? – zawołała Sara, liderka grupy.
– Taaak! – krzyknęli chórem.
– Jesteście gotowi na to, by zmienić nasz park?
– Taaak! – potwierdzili wszyscy zebrani.
– Kochani – zaczęła spokojniejszym tonem – dzisiejszy dzień jest bardzo ważny. Wieczorem w naszym parku odbędzie się głosowanie i wszyscy – dzieci i dorośli, dziewczyny i chłopaki, sportowcy i naukowcy – mogą zagłosować. Wspólnie mamy podjąć decyzję, co powstanie w miejscu starej fontanny, która do niedawna mieściła się w parku. Każdy mieszkaniec może oddać jeden głos i wybrać między skate parkiem, placem zabaw, nową fontanną i ogrodem owocowym. Pomysł, który otrzyma największe poparcie, wygra i zostanie zrealizowany. Jeśli chcemy, żeby to był skate park, przekonajmy do naszego pomysłu także innych.
– Yeee! – zawołali zgodnie.
– Ok, to do dzieła. Każda para – bo we dwoje będzie Wam raźniej i bezpieczniej – pojedzie w inną część Central Parku. Piesku, Ty dołącz do Julii, która ma dodatkową parę rolek. A Ty, Kotko, siądź na bagażniku kruka. Rozdając ulotki, zachęcajcie do głosowania na nasz projekt. Powodzenia! – zachęciła Sara.

Urwis jechał na rolkach obok kotki Julii i pomagał jej w wyjmowaniu ulotek. Część z osób była zainteresowana pomysłem, a inni od razu uprzedzali, że wolą inny projekt i nie zagłosują na skate park.
Urwis, widząc zapał nowej koleżanki, wreszcie odważył się o coś zapytać.
– Czy naprawdę myślisz, że nasze działania mają sens? Sądzisz, że ludzie zagłosują za tym, na czym nam zależy?
– No jasne – odparła ochoczo Julia. – Jeśli się w coś wierzy, to można przekonać do tego innych. My już od kilku tygodni robimy różne akcje. Na przykład zorganizowaliśmy z ptakami lot nad Central Parkiem i wskazywaliśmy, gdzie będzie tor dla rowerów, a gdzie dla deskorolek, odbyły się też wyścigi rowerowe…
– O? Chętnie sam bym wziął udział – zawołał Urwis.
– Tak, można było zmierzyć się nawet z gepardem, a na nierównym terenie z antylopą!
Urwis często słyszał, że każdy, nawet on sam, może mieć wpływ na okolicę, w której żyje. Nigdy jednak nie traktował tego poważnie – przecież jest małym, nieznanym psem. Kto miałby go posłuchać? Dlaczego innych miałoby interesować jego zdanie? Był przekonany, że zawsze ktoś inny zdecyduje, co powstanie w jego lesie, szkole czy parku. Po rozmowie z Julią poczuł się tak, jakby dopiero otworzył oczy. Po raz pierwszy zaczął wierzyć, że on sam może mieć na coś wpływ, a jego aktywność – choćby rozniesienie części ulotek – może coś zmienić.
Pies już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle spokojną jazdę na rolkach przerwał im nieznany lis. Zanim Urwis się zorientował, podbiegł on do Julki i wyrwał jej pakunek z wydrukami. Część ulotek rozsypała się, a resztę szybko zarzucił na grzbiet i zniknął gdzieś w krzakach. Urwis chciał za nim pobiec, ale Julia od razu go zatrzymała.
– Stój, nie warto go ścigać.
– Kto to był? Znasz go? Dlaczego to zrobił? – pytał Urwis, zadając jedno pytanie za drugim.
– Eh… to Steven, lis z sąsiedztwa. On nie chce skate parku, woli nową fontannę. Już od jakiegoś czasu niszczy wszystko, co staramy się zorganizować. Pogoń nie ma sensu, bo i tak go nie znajdziesz – wytłumaczyła.

Kotka zawróciła na pięcie i zaczęła jechać w stronę obozu Sary. Nie minęła nawet chwila, gdy Urwis zatrzymał się przy ławce.
– Julka, spójrz! Czy ten plakat przyczepiony do ławki nie zachęca do głosowania na rzecz nowej fontanny? – zawołał.
– Tak, zgadza się – przytaknęła.
– No to już go nie ma. – Urwis jednym ruchem zerwał plakat i schował resztki papieru do torby. – Jak oni zabierają nasze ulotki, to ja będę zrywał plakaty, które oni powiesili.
– Nie! – krzyknęła kotka. – Tak nie wolno. Musimy być uczciwi.
– No ale ten lis właśnie wyrwał nam ulotki. Czy to było uczciwe? – spytał zdziwiony.
– Oczywiście, że to było nie fair, ale my chcemy odnieść sukces uczciwie. Nasz projekt ma wygrać, bo mieszkańcy uznają, że jest potrzebny.
– Julka, ale oni zabierają nasze ulotki! Nie mamy równych szans! Dobra, mogę nie zrywać ich plakatów – domaluję karaluchy albo komary koło fontanny. Dzięki temu mieszkańcy zagłosują na nas…
– Urwis, nawet sobie tak nie żartuj – powiedziała kotka poważnie. – Dostęp do prawdziwych informacji jest bardzo ważny podczas podejmowania decyzji. My chcemy, żeby mieszkańcy wiedzieli, na co głosują. Niech wybiorą świadomie. Wolę działać na rzecz czegoś, a nie przeciwko czemuś – dodała po chwili.
Działać na rzecz, a nie przeciwko. Na rzecz skate parku, a nie przeciwko fontannie. To brzmiało sensownie.
Urwis do końca dnia roznosił z Julią ulotki, a gdy ktoś zapytał go o inny projekt, to uczciwie poinformował, gdzie jest najbliższy plakat dotyczący np. ogrodu czy fontanny.

Wreszcie nadszedł wieczór i mieszkańcy licznie przybyli do Central Parku, aby zagłosować. Następnie wszyscy bawili się wspólnie, czekając na ogłoszenie wyniku. Nagle, tuż przed ich odczytaniem, do Urwisa dojechał buldog na rowerze.
– Berek! Dogoń mnie, jeśli potrafisz! – zawołał do Urwisa.
Obserwujący tę scenę kruk dał Urwisowi swój rower, a ten zaczął gonić rywala. Zabawa trwałaby dłużej, gdyby nie przerwał jej głos dobiegający z megafonu.
– Uwaga, uwaga, ogłaszam wynik głosowania.
Psy przestały się ścigać i wszyscy w milczeniu czekali na ciąg dalszy.
– Zgodnie z życzeniem większości mieszkańców w Central Parku powstanie… skate park!
Urwis i przyjaciele Sary zaczęli wiwatować i podskakiwać, choć część przybyłych była widocznie zawiedziona. Buldog też wyglądał na niezadowolonego.
– Hej, czemu się nie cieszysz? – spytał. – Przecież będziesz miał gdzie jeździć na rowerze. To chyba dobra wiadomość, no nie? – dziwił się Urwis.
Buldog nadal nie wyglądał na zadowolonego.
– No wiesz, ja zagłosowałem na fontannę. Szkoda, że tym razem się nie udało…
– Na fontannę? – nadal dziwił się Urwis. – Hm, przecież jeździsz na rowerze… Byłem pewny, że zagłosowałeś na skate park.
– Mój dziadek uwielbiał przesiadywać przy starej fontannie. Chciałem, żeby to miejsce, gdzie może obserwować ptaki i wodę, pozostało. Ja na rowerze mogę przecież jeździć wszędzie… – dodał smutnym głosem.
Urwis cieszył się nie tylko z tego, że działał na rzecz skate parku, ale też, że nie zrobił nic przeciwko nowej fontannie. Dzięki zabawie z buldogiem zrozumiał, że głosujący inaczej niż on mogą być równie fajni…
Bajka jest dostępna na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji CultureLab oraz ww. autorów. Utwór powstał w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej, realizowanej za pośrednictwem MSZ RP w roku 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o programie polskiej współpracy rozwojowej.
Publikacja współfinansowana w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
