Temat praw dziecka jest jednym z podstawowych tematów, które nasze dziecko znać powinno i to od lat przedszkolnych. Niby prosta sprawa: znając własne prawa, człowiek jest w stanie je obronić – nie przekazując dziecku tej wiedzy, czynimy go bezbronnym wobec innych. Przygotowując się do tego postu, zaczęłam więc wertować publikacje, które powstały dla dzieci w tym temacie… i doznałam swoistego szoku. Udało mi się znaleźć 1, dosłownie jedną książkę, która w sposób jasny przedstawia dziecku zagadnienie jego praw. Być może nie natknęłam się na pozostałe publikacje; jeśli tak, proszę poprawcie mnie, ale na razie bazuje na tym, co wyszperałam.
A więc Grzegorz Kasdepke i jego „Mam prawo, czyli nieomal wszystko, co powinniście wiedzieć o prawach człowieka, a nie macie kogo zapytać”. Książka ukazała się w 2017 roku w wydawnictwie National Geographic. Fabuła książki opiera się na przygodach uczniów szkoły podstawowej w trakcie przygotowań szkolnego przedstawienia właśnie o prawach dziecka. Trzeba przyznać, że autor umiejętnie wpiął informacje na temat podstawowych praw dziecka w fabułę, a zadanie to wcale nie było łatwe – Konwencja o Prawach Dziecka przedstawia cały wachlarz praw, zaczynając od gwarancji ochrony dziecka przed wszelkimi formami dyskryminacji, na omówieniu praw dziecka wobec prawa karnego kończąc.
I mimo że temat jest bardzo ważny, oceniam książkę jednak jako propozycję dla nieco starszego czytelnika. Książka jest spora objętościowo, dużo w niej tekstu, akcji, teksty autora z jego synkiem Kacprem przeplatane są z wymyśloną fabułą szkolnych perypetii. Boję się, że młodsze dziecko może nie poradzić sobie z takim tekstem. Co nie oznacza, że do książki sięgać nie warto; warto i to z całą pewnością, ale należy dawkować rozdziały zgodnie z potrzebami i możliwościami percepcyjnymi dziecka.
Zastanawia mnie tylko rzecz następująca. Na początku czytam, że zespół Fundacji Helsińskiej Praw Człowieka miał okazję zapoznać się z treścią książki, co uważam za bardzo dobry pomysł, ponieważ kto lepiej może ocenić jej merytoryczny walor. Tym niemniej przeglądając książkę, doszłam do wniosku, iż nie ze wszystkim się zgadzam. Ażeby nie być gołosłownym, oto przykład – „tylko twoi najbliżsi, a przede wszystkim rodzice, mają prawo Ci mówić, w co masz wierzyć oraz co powinieneś myśleć”. Na dodatek cytat podpisany „według Konwencji o Prawach Dziecka, art. 14 i 30”. Zdziwiłam się i sięgnęłam do Konwencji jako źródła pewnego, no i uważam, że autor nieco nadinterpretował jej zapis. W wymienionych artykułach chodzi raczej o wolność myśli, wiary i stosowania własnej kultury i języka. Cytuję dalej: „Swoboda wyrażania wyznawanej religii lub przekonań może podlegać tylko takim ograniczeniom, które są przewidziane prawem i są konieczne do ochrony bezpieczeństwa narodowego i porządku publicznego, zdrowia lub moralności społecznej bądź podstawowych praw i wolności innych osób”.
Oczywiście nie byłabym sobą, żeby nie powiedzieć kilka słów o ilustracjach. Jest to mieszanka zdjęć z ilustracjami, które przygotował uznany polski ilustrator Maciej Szymanowicz. Sam pomysł mieszania ilustracji ze zdjęciami (mimo że stylistycznie mnie nie przekonuje), uważam za uzasadniony, ponieważ zdjęcia odsyłają nas do Konwencji o Prawach Dzieci, ilustracje natomiast do zmyślonej fabuły książki. Pomysł więc jak najbardziej na miejscu.
Podsumowując, ponieważ nie udało mi się znaleźć innej propozycji lektury dziecięcej, która tłumaczyłaby pojęcia praw dziecka bezpośrednio dzieciom, wydaje mi się, że z książki skorzystać warto, jakkolwiek z pewnymi zastrzeżeniami.