1. “Zajazd Napoleoński” – Płowiecka 83
Zacznijmy od samej nazwy. Dlaczego dzielnica nazywa się Wawrem? Czy to kolejny zasadźca, który założył w tej okolicy swoją osadę, jak Mokot – Mokotów lub Jan Włoch – Porzucewo, nazwane od niego Włochami? Nie tym razem. Wawer, podobnie jak Ochota, nazwę zawdzięcza prawdopodobnie tamtejszej karczmie. Częstymi gośćmi odwiedzającymi przybytek – wtedy drewniany – przy starej szosie, byli z pewnością posłowie oraz szlachcice. Zmęczeni długą drogą do Warszawy wąsaci waćpanowie zatrzymywali się w niej, by odpocząć, a także odbyć narady polityczne, gdyż to najczęściej elekcja nowego króla przyciągała ich do stolicy. Karczma, zniszczona prawie 200 lat temu przez rosyjską armię, została odbudowana w murowanej odsłonie. Dziś w jej miejscu usytuowany jest hotel, który – tak jak karczma dawniej – stoi przy ważnym trakcie komunikacyjnym. Jeśli wierzyć legendzie, podczas marszu na Moskwę zatrzymał się w niej sam Napoleon, od którego zyskała nową nazwę.
Istnieje także druga interpretacja, jakoby słowo “chabero” – oznaczające chwast, badyle – przekształciło się w nazwę dzisiejszej dzielnicy. Mogłoby to oznaczać, że tereny te były raczej ubogie i nieurodzajne.
2. “Murowanka” – Płowiecka 77
Dotarliśmy do pierwszej szkoły w Wawrze. Gdyby funkcjonowała do dziś, miałaby 118 lat. Jednak zanim powstała, dzieci z dawnego Wawra musiały codziennie pokonywać piechotą wiele kilometrów, by dotrzeć do jedynej szkoły, w nie takiej bliskiej okolicy. Społeczność wawerska postanowiła sama nową szkołę wybudować. Ktoś przyniósł cegły, inny drewno, kolejny wykonał okna i takim sposobem szkoła zaczęła działać w 1903 roku. Jak widzimy, budynek nie przypomina dzisiejszych szkół z kilkoma piętrami i boiskiem obok. Ta szkoła miała tylko jedną izbę lekcyjną i mieszkanie nauczyciela. Na początku dzieci uczyły się w języku rosyjskim, natomiast po odzyskaniu przez Polskę wolności, już w ojczystym języku. Wiecie może, ile osób uczęszcza do Waszej szkoły? Wyobraźmy sobie, że tu uczyły się 4 klasy, czyli około 300 osób. Dzieci siadały w 4 rzędach według skończonego wieku. A gdy liczba przekroczyła 1000 osób, szkoła musiała wynajmować pomieszczenia w sąsiadujących domach.
Jak myślicie, co teraz znajduje się w tej odświeżonej starej szkole? Dziś działa tu Wawerskie Centrum Historii Murowanka i Digipunkt (prowadzony przez Fundację na rzecz Wielkich Historii) – pierwsze takie miejsce w Polsce. Możecie przynieść tu zniszczone fotografie Waszych pradziadków, po czym zostaną one przeniesione na ekran komputera, zapisane na nośnik i oddane do Waszego rodzinnego archiwum. Możliwe, że w przyszłości powstanie tu Muzeum Wawra.
3. Dawna stacja Kolei Jabłonowskiej – Widoczna 6
Ponad 100 lat temu dzisiejsze tereny Wawra były oddalone od Warszawy znacznie bardziej niż dziś. Czy to znaczy, że ich położenie się zmieniło? Skądże 🙂 Po prostu podróż do Wawra trwała znacznie dłużej. Pociągi dopiero raczkowały, a samochody to zupełnie inna bajka – mało kto mógł sobie na taki rarytas pozwolić. Wawer jednak szybko przybliżał się do Warszawy, to znaczy skracała się podróż tam i z powrotem, dzięki Nadwiślańskiej Kolei, a nieco później Wąskotorowej Kolei Dojazdowej, które zastąpiły wozy i tramwaje konne. Do dziś zachowały się ślady słynnej “wąskotorówki”. Stojąc pod adresem ul. Widoczna 6 widzimy okazały budynek stacji Wawer. W porównaniu z pierwowzorem, brakuje mu drewnianej werandy oraz dawnej poczekalni dla podróżujących w kierunku Warszawy i Jabłonnej. Trasa kolejowa była systematycznie wydłużana. Już 13 lat po założeniu stacji, można było stąd dojechać nie tylko do Warszawy, ale i do Karczewa.
Jak wiemy, kolej ma to do siebie, że często się spóźnia. A co ze spóźnialskimi podróżnymi? Czy kolej na nich czekała? Nie, nie czekała. Wąskotorówka jeździła jednak tak wolno, że niektórzy wskakiwali do niej w biegu (czego oczywiście nie polecamy!).
Oprócz budynku znajdują się tu dwa drzewa, które pamiętają okres świetności kolejki. A kto w tym czasie z niej korzystał? Letnicy oczywiście. Warszawiacy, którzy uciekali z coraz gęściej zabudowanego miasta, w którym coraz ciężej było o wolną przestrzeń i czyste powietrze. Tu znajdowali spokój na łonie natury oraz letniska, w których spędzali wolne chwile.
4. Stacja Warszawa Wawer
Przejdźmy teraz na peron stacji Wawer. Znacie już historię “wąskotorówki”, teraz przyszedł czas na inną kolej – Nadwiślańską. Jej początki sięgają 1877 roku. Właśnie dzięki tej kolei okoliczne letniska zyskały sławę, a przede wszystkim dzięki dobremu skomunikowaniu miały szansę się rozwinąć. Letników przybywało coraz więcej, a liczba połączeń do podwarszawskich osad ani drgnęła. Jednak ścisk i częste narzekania na opóźnienia nie stanowiły przeszkody. Wille odwiedzali artyści, literaci, wysocy urzędnicy, przemysłowcy, wojskowi. Osiedlili się tu nawet Julian Tuwim, a także Konstanty Ildefons Gałczyński. Zerkając na przedwojenną stację, która pamięta dawnych letników, przejdźmy na drugą stronę torów.
Wciąż przemierzamy dzielnicę Wawer, a wiecie może w jakiej teraz jesteśmy osadzie letniskowej? Odkąd przekroczyliśmy torowisko, to Anin odkrywa przed nami swój wydmowy i leśny charakter. W końcu Wisła jest tuż, tuż.
A skąd taka nietypowa nazwa? Niegdyś tereny te należały do hrabiego Branickiego, właściciela słynnego Pałacu w Wilanowie po drugiej stronie Wisły. To ten pałac, w którym co roku prezentowany jest Królewski Ogród Światła. Hrabia postanowił podzielić swoje ogromne ziemie na mniejsze działki. Powstałe osiedle letniskowe nazwano od imienia jego żony, Anny. Taka to historia.
5. Kościół pw. św. Feliksa z Kantalicjo
Skierujmy nasz wzrok ku wysokiej wieży, niech to będzie nasz następny punkt. Zbliżając się do niego zdążymy zauważyć zarys ogromnej świątyni. To kościół sióstr felicjanek, które dawniej mieszkały tu w małych drewnianych domkach. Wejdźmy koniecznie do środka i przyjrzyjmy się kościołowi z bliska. Zaciekawić Was mogą drzwi i rzeźby ustawione nad wejściem. Autorem tego dzieła jest Xawery Dunikowski. Z tym artystą mogliście spotkać się w słynnej Królikarni, gdzie jego rzeźby podziwiać możemy już w przypałacowym ogrodzie. Wracając do kościoła, przyjrzyjmy się jego strzelistej wieży. Pod koniec ostatniej wojny została ona mocno uszkodzona przez Niemców. W obawie przed jej runięciem polscy saperzy wysadzili wieżę. Po wojnie została zrekonstruowana. Naprzeciw głównego wejścia możemy zauważyć grotę, która powstała z jej fragmentów. Co więcej, wnikliwszym okiem dostrzeżemy odłamki bomb, które siostry również wkomponowały w część groty. Jest to wyraz wdzięczności za ich ocalenie i upamiętnienie tego tragicznego wojennego czasu.
6. Rezerwat im. Króla Jana III Sobieskiego
Nie sposób nie zahaczyć o ten wyjątkowy drzewostan, który jest najstarszym w granicach Choć do ścisłego rezerwatu wejść mogą tylko pracownicy i naukowcy, to tuż przy jego granicach spróbujmy rozpoznać dominujące tu drzewa. Jeśli wymieniliście sosny, dęby, czarne brzozy i lipy, to jesteście na dobrej drodze do zostania przyrodnikami! To bogactwo roślinne wpływało na czyste powietrze, które jak najlepszy lek działało na słabszego zdrowia letników, chorych na gruźlicę, , także na dzieci. A skoro przyroda jest tu tak chroniona, to znak, że i zwierzęta zamieszkały w tak spokojnym miejscu. Zastygnijmy na kilka minut. Jeśli będziemy mieli szczęście, to dostrzeżemy puszczyka, dzięcioła czarnego, myszołowa, zimorodka, bielika, bociana czarnego, a może nawet łosia. Żyją tu również nietoperze, sarny, dziki, lisy, borsuki, kuny, bobry i jeże. Sam rezerwat ma już prawie 100 lat, choć został trzykrotnie zmniejszony. Wiedzieliście, że tworzy on Zielony Pierścień Warszawy? Tak samo jako Puszcza Kampinoska.
7. Różyczka – Popiersie Janusza Korczaka – Korkowa 135/137
Gdybyśmy się przenieśli w czasie, to w tym miejscu spojrzelibyśmy na domy kolonii Różyczka. Wizytującymi tu gośćmi były dzieci z sierocińca prowadzonego przez Janusza Korczaka. Przyjeżdżały z Warszawy wiosną i latem. O samym Korczaku usłyszycie jeszcze nie raz. Tu organizował kolonie i zimowiska dla sierot, ale był przede wszystkim lekarzem, a także pisarzem. Kto zna losy Króla Maciusia Pierwszego? To właśnie Korczak jest ich autorem. Zaangażował dzieci w prowadzenie tygodnika “Mały Przegląd”. Co ciekawe, artykuły skierowane do najmłodszych pisały same dzieci. Tutaj możemy spojrzeć na popiersie Korczaka. Innym upamiętnieniem doktora i jego zaangażowania w prowadzenie Domów Sierot są nazwy pobliskich ulic: Starego Doktora i Króla Maciusia. Dawna Różyczka jako kolonia dziecięca już nie istnieje.
8. Kinokawiarnia Stacja Falenica – Patriotów 40
To jedyne kino na stacji kolejowej w Polsce! Byliście kiedyś w miejscu, gdzie na wygodnym fotelu można było obejrzeć bajkę, pijąc zarazem gorącą czekoladę albo zajadając tosta i słysząc pociąg przejeżdżający tuż obok? To właśnie wyjątkowe kino Falenica, które oprócz ciekawego repertuaru prowadzi liczne warsztaty dla dzieci. Misją kina jest uczenie przez zabawę.
A skąd wzięła się Falenica na mapie Wawra? To kolejna osada letniskowa, do której dojeżdżała Kolej Nadwiślańska, a także słynna “wąskotorówka”. Sama nazwa wiąże się z opowieścią z czasów wielkiej powodzi, kiedy to Wisła zalewała okoliczne tereny, a woda zatrzymała się pod samą wsią. Okazało się, że “fale”, nic jej nie zrobiły. Inna historia opowiada o Chwalonie, czyli założycielu osady, któremu zawdzięczamy tę wyjątkową nazwę.
Zanim nogi poniosą nas dalej, zwróćmy uwagę na ścianę dawnego dworca, która ukazuje ciekawy mural “Stacja Pomarańczarka”. Możemy dojrzeć na nim bazar wokół stacji, który niegdyś tętnił życiem.
9. Willa “Snitkówka” – Trawiasta 4
“Świdermajer”? Ale o co chodzi? Gdy Warszawiacy odkryli uzdrowiskowe moce wawerskich letnisk, zaczęło się rozwijać na tych terenach niezwykle ciekawe i niespotykane dotąd budownictwo. Te drewniane chaty z werandami i zdobieniami zaczęto żartobliwie nazywać świdermajerami. Ale od początku. Musimy powiedzieć o Michale Elwiro Andriollim, który postanowił zamieszkać nad rzeką Świder i wybudować 10 ozdobnych domków letniskowych do wynajęcia. Drewniane, malowane na różne jasne kolory domy zaczęto kopiować i budować przez następne 60 lat. Michał patrzył w Rosji na tzw. dacze, czyli wypoczynkowe chaty, na wille górskie, czy to w polskim Zakopanem czy szwajcarskich Alpach, obserwował także chaty na Mazowszu. Wszystkie te style połączył, wprowadzając drewniane konstrukcje, wysokie okiennice, werandy i zdobienia,. W taki sposób stworzył nowy styl nad Wisłą. A że jednym z mieszkańców takiego domu był poeta Konstanty Ildefons Gałczyński (którego na pewno znacie, bo jakby nie on, to by Zielona Gęś nie istniała), to i chaty zyskały ciekawą nazwę. W jednym ze swoich wierszy napisał:
Jest wil¬lo¬wa miej¬sco¬wość,
na¬zy¬wa się groź¬nie Świ¬der,
rzecz¬ka tej sa¬mej na¬zwy
lśni za wil¬la¬mi w tyle,
tu¬taj nocą sierp¬nio¬wą,
gdy pod gwiaz¬da¬mi idę,
spa¬da¬ją nie¬któ¬re gwiaz¬dy,
ale nie na te wil¬le,
spa¬da¬ją bez eks¬plo¬zji
na bied¬ną gło¬wę moją,
a wil¬le w sty¬lu groź¬nym
jak sta¬ły, tak sto¬ją –
dzień i noc; i znów nocą
ni¬kły blask je oświe¬tla;
cóż im “Con¬cer¬to gros¬so”
Fry¬de¬ry¬ka Je¬rze¬go Ha¬en¬dla!
Te wil¬le, jak wójt po¬da¬je,
są w sty¬lu “świ¬der¬ma¬jer.”
Tu stoimy przed willą należącą do rodziny Snitko-Pleszko. Ma już ponad 100 lat i zdążyła zdobyć sławę w wielu polskich filmach i serialach. Może ją rozpoznajecie?
10. Stacja Radość
Czy wiecie, skąd wzięło swoją nazwę dawne letnisko podwarszawskie, Radość? A także nazwa jednej z jego ulic – Panny Wodnej? Jeśli wierzyć legendom, to Panna Wodna, która miała postać pół ryby, pół kobiety, wskazała księciu Ziemowitowi drogę do chaty Warsza i jego żony. Chata znajdowała się nad brzegiem Wisły. Zachwycony gościnnością gospodarzy, którzy przyjęli go z wielką serdecznością, nagrodził ich nadaniem ziemi. Tak powstała wieś Warszowa, by potem przeistoczyć się w Warszawę. Ale tę historię na pewno znacie.
Radość natomiast powstała na Zbójnej Górze, a nazwał ją tak prawdopodobnie aktor komediowy, Antoni Fertner. Zamieszkał tu w willi “Pod Kogutem”, do której przyjeżdżał z pewnością z wielką radością.
Inna historia opowiada o bandytach grasujących po okolicznych lasach i napełniających sakiewki z nieopisaną radością.
11. Budynek dawnej stacji kolejki wąskotorowej w Międzylesiu – Mrówcza 102
Skąd na budynku napis “Kaczy Dół”? W dodatku zapisany cyrylicą!
Zerkając na najstarsze mapy zwrócimy z pewnością uwagę na osadę Kaczkowo w miejscu dzisiejszego Międzylesia. Na mapach nowszych ukaże nam się Kaczydół – to właśnie dawne letnisko Międzylesie, znane z tej barwnej nazwy. Podobnie jak do sąsiadujących osad, Falenicy, Radości, czy Anina, dojeżdżała do Międzylesia “wąskotorówka” z zawrotną prędkością, czasami nawet 13km/h!
A co mówili mieszkańcy letnisk o samej kolejce? Cóż… przejeżdżając przez miasto często stwarzała zagrożenie na ulicy, robiła ogromny huk i zadymiała mieszkania. Może dlatego dość szybko zastąpiły ją tramwaje.
Z innych wartych uwagi miejsc, oprócz “świdermajerów” oczywiście, działała tu fabryka Kazimierza Szpotańskiego. Budynki wpisane są do rejestru zabytków, natomiast od niedawna działa w nich centrum handlowe.
12. Willa “Lodusieńka” – ul. Herbaciana 6
Jeśli nie mamy dość “świdermajerów”, przyjrzyjmy się kolejnemu budynkowi. Willa została nazwana od imienia pierwszej właścicielki, Leokadii Piecyk. Przybywali tu letnicy, którzy wysiadali na stacji Radość, by potem omnibusem dojechać do kwatery. Wypoczywający Warszawiacy na pewno nie narzekali na nudę. Michał Andriolli organizował im letnie teatrzyki, rozrywkę nad rzeką, dbał o wyżywienie oraz liczne zabawy. Wieczorami przygrywała kapela, którą sprowadzał z samej Warszawy.
Dziś willa kryje w swoich wnętrzach Muzeum Militariów i Historii. Dzięki temu, że została wyremontowana, odbywają się w niej wystawy, spotkania, a także kręci się w niej filmy.
13. Willa “Diana”
To kolejna ponad 100-letnia willa, która uważana jest…no właśnie, co o niej sądzicie? Jak ją porównamy z tymi, które już obejrzeliśmy wnikliwym okiem? Mówi się o “Dianie”, że jest jednym z najlepiej zachowanych “drewniaków” w Wawrze. Nazywana była letnią willą myśliwską, ponieważ w środku moglibyśmy zobaczyć liczne trofea i kolekcję broni.
14. Ezra” – dawny żydowski dom starcówA wiecie, że słowo “ezra” oznacza “pomoc”? Dom ten został zbudowany właśnie po to, by pomóc starszym osobom. Dziś mieszczą się w nim biura i mieszkania.
Odkrywając kolejne tajemnice wawerskich zaułków z pewnością nie raz zetkniecie się z licznymi sanatoriami oraz uzdrowiskami. Jak myślicie, dlaczego jest ich tutaj tak wiele? Można byłoby nazwać to miejsce istnym zagłębiem leczniczym. A no właśnie! To wszytko dzięki klimatowi osiedli skrytych wśród sosnowych lasów, rozłożonych na piaszczystych, wydmowych terenach. Nic więc dziwnego, że wizytującym tu letnikom lepiej się oddychało niż w ciasnej Warszawie. Tutejsze powietrze okazywało się magicznym lekiem, nawet dla osób cierpiących na poważne choroby, takie jak gruźlica. A z jaką radością można było oddać się wędkowaniu, żeglowaniu czy kąpielom na pobliskich plażach wzdłuż Wisły! Wy też macie swoje ulubione przyrodnicze ścieżki w Wawrze? Jeśli nie, to poszukiwania czas zacząć!
15. Dawna łaźnia i szalet – Patriotów 44c
Czy stoimy naprzeciwko starej wartowni, z której dróżnik pilnował porządku na peronie falenickim? A skądże! Ten już prawie 100-letni budynek z czerwonej cegły to dawna łaźnia i działający niemalże do naszych czasów szalet, czyli publiczna toaleta. Jest to przykład zabytku podniesionego z ruin.
Z dawnej toalety oraz łaźni najczęściej korzystali pasażerowie Kolei Nadwiślańskiej. W nie tak dalekich czasach działała tu prężnie restauracja, a w tej chwili możemy pokusić się o skosztowanie tutejszej pizzy. Sprzed pizzerii mamy okazję dostrzec, lub nawet przejść tunelem na peron stacji Falenica i przyjrzeć się im z naprawdę bliskiej odległości, stare zabudowania stacji. To niczym wehikuł czasu. Wiaty te mają już ponad 80 lat i przyznajcie – przypominają inne przystanki linii kolejowej na terenie Wawra. A skoro o innych przystankach mowa, to skierujcie się teraz w stronę Warszawy i wsiądźcie do pierwszego pociągu lub SKM-ki i wyruszcie w podróż do…RADOŚCI! Ją na pewno już kojarzycie – jesteście w końcu pierwszorzędnymi podróżnikami, skoro dotarliście aż tu – do granic Warszawy. Gdybyśmy czekali na kolejkę 100 lat temu, słyszelibyśmy gwizd lokomotywy, miarowy stuk kół, czulibyśmy kłęby pary. A może zamknijmy oczy, dajmy się ponieść wyobraźni i przenieśmy się w czasie choć na moment!